Siedziałem na wysokim krześle przy
barze kuchennym. Nerwowo stukałem paznokciami o blat, rozmyślając o dzisiejszym
dniu. Bałem się jak cholera. Minął tydzień od spotkania z zarządem, czyli
miałem dokładnie tyle czasu, by to wszystko przemyśleć, jednak Harry Styles
woli sobie zostawiać wszystko na ostatnią chwilę.
Za godzinę mieliśmy wywiad w radiu
mojego przyjaciela- Nick’a Grimshaw’a. Był spikerem w BBC Radio 1. Następnego
dnia po kłótni z Richardem i Harrym zastanawiałem się, jak wytłumaczyć to
gówno, by nikt niczego nie podejrzewał. Bo gdybyśmy z Louisem tak po prostu
powiedzieli, że Larry nie istnieje, ludzie by podejrzewali, że to Modest, że
oni nam kazali… nasi fani nie są głupi, doskonale widzę, jak śledzą nasze
posunięcia, a gdy tylko wzrok mój i Lou się skrzyżuje… robią się kolejne Larry
momenty, a Modest wszystko tuszuje. Zaczynając od dyktowania nam, co mamy pisać,
mówić, a kończąc na włamywaniu się na konta Larry Shippers, które widziały za
dużo. Kiedyś im powiedziałem, że są chujami, włamując się kolejno na konta
Larry Shippers, robią z siebie idiotów, bo zdziwiłbym się, gdyby fani uznali,
że to ktoś inny im się włamał i usunął wszystkie tweety dotyczące Larry’ego.
Pogrążają się z każdym kolejnym krokiem.
Z tym wywiadem to dziwna sprawa, bo
to ja poprosiłem Nicka, by go zorganizował. Zawsze mogłem na nim polegać, więc
gdy opowiedziałem mu całą historię i spytałem się, czy mógłby przeprowadzić z
nami wywiad, natychmiast się zgodził. Wiedział, ile dla mnie to znaczy, więc
bez problemu przytaknął, ustalając ze mną datę.
Teraz siedziałem i myślałem, jak mam
to rozegrać, czy Nick spyta się o to bezpośrednio, czy da nam do zrozumienia,
bym zaczął… powiedział mi tylko, żebym się nie martwi, bo postara się, by
wyszło to jak najbardziej naturalnie.
-Harry?- usłyszałem głos Louisa,
który wszedł właśnie do kuchni.
-Hm?- mruknąłem, wciąż myśląc o
dzisiejszym spotkaniu w radio.
-Czy ty w ogóle mnie słuchasz?-
westchnął, siadając naprzeciwko.
Nasze relacje powiedzmy, że się
unormowały… chodziłem przybity, ale starałem się tego nie okazywać. Louis też
niczego nie podejrzewał, więc chyba, jego zdaniem, wszystko było ok., a ja nie
byłem na niego zły… jego zdaniem.
-Przepraszam, po prostu…
-…po prostu się denerwujesz.-
westchnął cicho, kładąc swoją dłoń na moją.- Słuchaj, to nie pierwszy nasz
wywiad, nie rozumiem, czemu tak się przejmujesz.
-Sam nie wiem… nie mam pojęcia, co
powiedzieć. Stresuję się, jak przed naszym pierwszym wywiadem.- jęknąłem.
-Och, Curly.- mlasnął cicho. Wstał z
miejsca i podszedł do mnie. Objął mnie
mocno. Poczułem taki przyjemny dreszczyk, jak za każdym razem, gdy mnie
przytulał.- Jeśli cię to pocieszy, będę siedział obok. Oprócz chłopaków i
Nicka, nikt nas nie będzie widział.- wyszeptał prosto do mojego ucha, muskając
delikatnie szyję.
-Loueh.- jęknąłem cicho. Chłopak nie
przestawał, tylko przejechał koniuszkiem języka po skórze.
-Shh.- mruknął, przegryzając
delikatnie moją szyję. Jezu, co on ze mną wyprawiał. Gdy był tak blisko mnie,
zapominałem o wszystkim i o wszystkich. Nie przerwał nawet na moment. Nie wiem,
gdzie on się tego nauczył, ale jego język czynił cuda. Niestety, wszystko, co
dobre musi się skończyć.- Widzę, że się rozluźniłeś.- wyszeptał po raz ostatni,
muskając płatek mojego ucha.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo.-
syknąłem, wypuszczając powietrze.- Dzięki.
-Do usług.- uśmiechnął się, sięgając
po jabłko z koszyczka. Obserwowałem jego usta, oblizując, całkiem nieświadomie,
swoje.
-Co robisz?- zaśmiał się,
spoglądając na mnie.- Miałeś ochotę na to jabłko?
-Co? Nie!- odchrząknąłem,
poprawiając się na krześle. Chłopak skinął głową, oddalając się.
Niech mi zdradzi swój sekret, gdzie nauczył
się tak operować wargami i językiem, cholera. On mnie doprowadzi kiedyś do
orgazmu. Mieć takie usta na wyłączność, Jezusie Chrystusie Najświętsza
Boziulko. Och, to takie nieodpowiednie fantazjować o najlepszym przyjacielu,
ale co zrobić, kiedy się leci na niego. Chciałbym mieć go na własność.
Przywiązać go i pieprzyć. Kurwa! Zachowuję się jak jakiś seksoholik. Ale…
obiecałem mu tylko, że nie będę zachowywał się tak przy nim… a knuję swoje
fantazje erotyczne w myślach, więc… wszystko w porządku, tak? Och, nie, Styles.
Nie jest w porządku. Nie powinieneś myśleć o seksie z Louisem, to jest
nieetyczne, och.
-Harreh, nie denerwuj się tak.-
westchnął Tommo, wywracając oczami.- Nick obiecał, że wszystkiego dopilnuje.-
mruknął.- Już, Curly.- chłopak objął mnie od tyłu, kładąc policzek na moich
plecach.
Chłopak czuł się lepiej niż tydzień temu
po zerwaniu z Hannah. Właśnie… właściwie nie mam pojęcia, co się stało… nadal
mi nie powiedział, chociaż obiecał. Media huczały od tego czasu. Jedynie, co
wyczytywałem w brukowcach to, że Louis uznał, że nie ma czasu na dziewczyny,
druga prasa pisała o tym, że nie Tomlinson zerwał z nią przez telefon. On na to
nie zwracał uwagi, ale ja byłem cholernie ciekawy, co tak naprawdę się stało.
-Lou?- westchnąłem, trąc jego dłonie
swoimi.
-Tak?
-Ja wiem, że to może nie odpowiedni
moment, ale…
-Nie bój się, mów.- wyszeptał, wciąż do
mnie przylegając.
-Minął tydzień i… wciąż mi nie
powiedziałeś, co z Hannah i tobą… jak… i w ogóle.
-Oh, tak.- mruknął, odsuwając się. Zajął
miejsce obok, bawiąc się palcami.- Racja. Obiecałem ci, więc wytłumaczę.-
skinął głową, bawiąc się palcami.
-Nie spiesz się, po prostu…- Lou
zignorował mój odzew, bo po chwili mi przerwał.
-Pamiętasz, jak wyszedłem wtedy?
Powiedziałem ci, że idę się z spotkać z Hannah. Tak było.- chłopak na chwilę
przerwał.- Ona nie wiedziała, że mam przyjść, chciałem zrobić jej
niespodziankę, bo nie miała w ogóle pojęcia, że wracamy tego dnia.- przełknął
ślinę, wgapiając wzrok w blat.- Poszedłem do jego domu, chciałem ją zabrać do
parku, gdziekolwiek. Stęskniłem się za nią.
-To logiczne…
-Nie przerywaj mi, Curly.- pokręcił
głową.- Miałem nadzieję, że jest w domu, otworzyła mi jej mama, ucieszyła się,
gdy mnie zobaczyła.- zachichotał.- Spytałem się, gdzie jest Hannah, więc
odpowiedziała mi, że z Michaelem w kawiarni, w której on pracuje. Wiedziałem,
gdzie jest, bo często tam chodziliśmy. Poszedłem tam, gdy tylko wyszedłem zza
rogu, zerknąłem przez okno. Zauważyłem ją, była z Michaelem. Przyglądałem się
im, bo siedzieli tyłem do okna, ona siedziała mu na kolanach.- syknął,
zaciskając dłonie w pięści.- Sukinsyn pochylił się nad nią i zaczęli się
całować, a ona wcale się nie wyrywała.
-Louis…
-Curly… Wszedłem do środka, podszedłem
do ich stolika i odchrząknąłem, Hannah jak poparzona odkleiła się od niego i
zaczęła się tłumaczyć.- Tommo schował twarz w dłoniach, ale dzielnie
kontynuował.- Zacząłem krzyczeć, pomimo ludzi w kawiarni. Nie zwracałem na to
uwagi. Wiesz, jak się czułem? Dwa lata związku, Harreh.- wyszeptał. Bez namysłu
mocno go przytuliłem i zacząłem gładzić go po włosach.
-Przykro mi, Loueh.- westchnąłem.
-Och… tak, Harry.- chłopak odsunął się
ode mnie.- Trzeba się z tym pogodzić, Curly. Póki mam ciebie, mam wszystko.-
uśmiechnął się delikatnie.
-Aww, jesteś uroczy, Tomlinson.-
zachichotałem.- Wszystko już w porządku?
-Tak, dzięki.- oblizał usta.- Jesteś
gotowy?- wstał z miejsca, biorąc z blatu stołu dokumenty i portfel. Następnie
wyjrzał przez okno, jednak szybko od niego odszedł.- Zaraz powinni przyjechać.-
mruknął, siadając na poprzednim miejscu. Niespodziewanie w tym samym momencie
usłyszeliśmy znaną melodię The Script Breakeven.
Uśmiechnąłem się delikatnie, przypominając sobie sytuację z kwietnia.
-Na
dzisiaj starczy.-oznajmiła, po godzinnej próbie, Beth, nasza nauczycielka
śpiewu, a zarazem nasza przyjaciółka.- Dzisiaj jesteście nie do ogarnięcia.-
mruknęła, poprawiając kitkę.
-
Beth, daj spokój.- jęknął Zayn, będąc zapatrzony w ekran telefonu.- Jest ponad
czterdzieści stopni w cieniu, pewnie sama nie masz ochoty z nami tutaj
siedzieć.- dopowiedział, marszcząc czoło. Zaśmiałem się cicho, widząc jego
minę. To nie było spowodowane tym, co powiedział, a raczej tym, co zobaczył w
telefonie.
-To
co? Puścisz nas?- zapytał niepewnie Nialler.- Szczerze mówiąc, zgłodniałem.
-Żadna
mi nowość, Horan.- syknął Liam.
-Oj,
cicho bądź! To jak, Beth? Przecież głosy mamy jak śpiewaki operowe.- powiedział
dumnie, na co wszyscy wybuchli śmiechem.
-Brakuje
wam jeszcze do nich, ale niech będzie. Ale jeśli piśniecie cokolwiek Simonowi,
Richardowi czy Harry’emu…- nawet nie zdążyła dokończyć, bo cały zespół jęknął.
Nienawidziliśmy, gdy ktokolwiek o nich wspominał.- Idźcie i nie pokazujcie mi
się na oczy.- dorzuciła, biorąc torebkę z parapetu. Kiedy tylko drzwi za
kobietą się zamknęły, wszyscy odetchnęli z ulgą. Louis wstał z krzesełka i
podszedł do okna.
-Fani
stoją, a jesteśmy bez ochrony.- mruknął.- Sądzicie, że jeśli wyskoczylibyśmy z
tamtego…
-Louis!-
krzyknęliśmy chórem.
-Sztywniaki.
Nie wiem jak wy, ale ja wychodzę.
-Gdzie?
Fanki cię staranują.- mruknąłem, obserwując go.
-Wyjdę
tylnym wyjściem, Haroldzie.
-Och.-
skwitowałem.
-To
jest tutaj tylne wyjście?- ocknął się Payne.
-Tak.
Jak każde studio, arena, budynek, Daddy.- wywrócił oczami.- Żegnajcie!-
teatralnie pociągnął nosem.
-Poczekaj!-
krzyknąłem.- Idę z tobą.
-A
Paul? I Preston! Oni niedługo…- zaczął Zayn.
-Powiedz,
że jesteśmy… że poszliśmy z Beth.- dokończył Louis, wybiegając z sali.
Promienie
słoneczne od razu rzuciły się w moje oczy, więc na nos założyłem okulary Ray
bany, marszcząc przy tym brwi. Staliśmy na parkingu za studiem. Oddaliłem się
kilka kroków, by spojrzeć w górę. Widziałem stąd okno, które należało do naszej
salki. Zauważyłem Zayna, który wciąż był zapatrzony w ekran swojej komórki.
Pomachałem mu, jednak chłopak ani drgnął, pomimo że dzieliły nas tylko dwa
piętra. Zrezygnowany podszedłem do Louisa, który rozglądał się na wszystkie
strony.
-Co
robisz?- zmrużyłem oczy.
-Chodź.
Nie możemy przejść przez główne wejście, więc musimy sobie poradzić.- chłopak
podsunął pod panelowe ogrodzenie drewnianą skrzynkę. Złapałem się pod boki,
obserwując każdy jego ruch. Nawet nie wiem kiedy, a Louis znalazł się już pod
drugiej stronie ogrodzenia.- Po prostu wejdź na skrzynię, postaw but pomiędzy
wolne miejsca w ogrodzenie… musisz się wspiąć.- chłopak mówił mi, co mam robić,
a ja patrzyłem na niego zszokowany.
-Wiesz,
że Simon nasz zabije?- zaśmiałem się, jednak po chwili znalazłem się obok
Tomlinsona.
-Musimy
być jak ninja, Harry.- wyszeptał, idąc w stronę głównej ulicy. Byliśmy w Miami,
gdzie graliśmy koncert następnego dnia.
-Louis!
My nawet nie znamy tego miejsca.- zaśmiałem się, widząc skupienie na jego
twarzy.
-I
dlatego jesteś ze mną.
-Dobrze.
Więc, gdzie idziemy?- mruknąłem, kopiąc kamyk na chodniku.
-Jesteśmy
w centrum, Harold. Czyli możemy iść wszędzie.- westchnął, ciągnąc mnie za
nadgarstek.
Włóczyliśmy
się po centrum Miami przez kolejne kilkanaście minut, narażaliśmy się kilka
razy na niebezpieczeństwo, bo grupka fanek zauważała nas, gdy spacerowaliśmy po
jednym z deptaków. Musieliśmy uciekać do przeróżnych lokali. Raz była to
biblioteka, drugi raz kawiarnia, a trzeci studio tańca.
Pomimo
tego, że miałem dość tego upału, nie
chciałem kończyć naszej wędrówki. To były jedne z najlepszych chwil, które
spędziłem z Louisem. Sam na sam. I pomyśleć, że nawet w centrum miasta można
znaleźć przygody.
-Słyszysz?-
wyszeptał Louis, kładąc dłoń na mojej klatce.
-Co?-
mruknąłem zaskoczony.
-Wsłuchaj
się.- zmrużył oczy, rozglądając się na boki.- The Script...
-…
Breakeven!- krzyknęliśmy jednocześnie, wybuchając po chwili śmiechem.- To tam!-
wskazał ręką miejsce przy fontannie.- Chodź!- chłopak ponownie pociągnął mnie
za sobą, biegnąc w wyznaczone miejsce.
-What
I am suppose to do when the best part of me was always you?- dobiegł nas tekst
piosenki. Wraz z Louisem przecisnęliśmy się przez tłum ludzi, którzy zbiegli
się wokół fontanny, wrzucając drobniaki. Dziewczyna, która grała to na gitarze
była bardzo skupiona, jednak na chwilę podniosła wzrok znad swojej gitary,
patrząc na ludzi, którzy ją słuchają. Jej wzrok
padł na nas i w tym samym momencie pomyliła nuty, a z gardła nic nie
mogła wydusić. Spojrzałem na chłopaka, który próbował ratować sytuację.
Pociągnąłem go bez namysłu do dziewczyny, usiadłem po jej prawej stronie, a
Loueh po drugiej. Dziewczyna spojrzała na mnie, a ja posłałem jej pocieszający
uśmiech, dając do zrozumienia, żeby się nie stresowała tylko grała dalej.
-What
I am suppose to say when I’m all choked up and you’re OK?- Louis zaczął ciągnąć
tekst piosenki, a po chwili dołączyłem do niego, podczas gdy dziewczyna
podśpiewywała nieśmiało pod nosem i grając na gitarze.
Po
skończonej muzyce, rozległ się głośny dźwięk braw, dopiero wtedy zdałem sobie
sprawę, co zrobiliśmy. Zaśmiałem się cicho i spojrzałem na dziewczynę. Siedziała
speszona, ale szczęśliwa. Wstałem z miejsca i podałem jej dłoń.
-Gratuluje.
Świetna robota… uch.
-Daisy.
-Świetna
robota, Daisy.- odezwał się Louis, będąc już obok.
-Dziękuję.
Bardzo wam dziękuję.- dziewczynie zadrżał głos, na co szybko z przyjacielem ja
przytuliliśmy.
-Oby
tak dalej, a wróżę ci karierę.- zachichotałem.
-Ekhm…-
znajome odchrząknięcie. Zacisnąłem powieki, trwając w tej samej pozycji.- Ekhm!
Harry, Louis.- stanowczy głos nie dawał za wygraną. Przełamałem się i
odwróciłem się w jego stronę.
-Cześć,
Paul.- zaśmiałem się sztucznie.- Dobrze cię…
-Ze
mną!- mruknął, wychodząc z tłumu. Posłałem dziewczynie przepraszające
spojrzenie, popychając na przód Louisa.
Zachichotałem na samo wspomnienie.
-Harry! Mówię do ciebie!- do moich uszu
dobiegł głos Lou.
-Och, przepraszam. Zamyśliłem się.
-Znowu. Och, Curly.- mruknął.-
Powtarzam: chłopcy będą za pięć minut, więc rusz swój piękny tyłek i się
zacznij szykować.
-Tak, już…- wstałem z miejsca i ruszyłem
do hallu.- Czekaj… czy ty powiedziałeś, że mam piękny tyłek?- odwróciłem się na
pięcie, przez co staliśmy twarzami kilka milimetrów od siebie.
-Może.- wzruszył ramionami.- Ubieraj
się, kędzierzawy chłopcze.- zachichotał składając pocałunek na moim policzku.
Uśmiechnąłem, odwracając się do niego plecami. Założyłem na nogi czarne
trampki, następnie płaszcz na plecy i czarna czapkę na głowę. Właśnie zaczął
się grudzień i pomimo braku śniegu, czuć było prawdziwą zimę.
-Cześć, chłopaki!- przywitałem się z
każdym, przybijając piątki. Usiadłem obok Nialla, zapinając pasy. Przypadkiem
spojrzałem na Liama, a ten przyglądał mi się uważnie. Zachowywał się tak od
tamtego dnia, w którym wymienialiśmy się SMS. Ostrzegł mnie, że dowie się, co
się stało, ale wciąż nic w tym kierunku nie zrobił.
Pod budynkiem radia była olbrzymia
grupka fanów wraz z różnymi plakatami. Paul nie mógł przejechać, więc
musieliśmy wysiąść przy fanach. Paul wraz z Prestonem wyszli z auta, kierując
się do nas. Wyszliśmy, a ochroniarze za nami. Kochałem fanów, za to co robią i
jak się poświęcają, więc wyrwałem się mężczyznom i rozdałem kilka autografów,
przytuliłem i zrobiłem parę zdjęć, tak jak reszta chłopaków. Szybko ruszyliśmy
do budynku i zeszliśmy na dół, gdzie znajdowała się dziupla Nicka. Weszliśmy do
pomieszczenia, gdzie koleżanka Grimshaw’a prowadziła audycję, pomachaliśmy jej,
a w tej samej chwili obok nas znalazł się mój przyjaciel.
-Cześć, chłopaki!- mężczyzna przywitał
się z całą piątką, zapraszając nas do oszklonego pomieszczenia z kilkoma
ekranami komputerów, czterema mikrofonami i innymi urządzeniami potrzebnymi do
radia.- Martha zaraz kończy audycję. Mamy piętnaście minut. Ostatnie minuty
Marthy, reklamy, a później my.- chłopak wytłumaczył, kładąc kubek z herbatą na
biurku.
-Dzień dobry Londynie, dzień dobry
świecie! Przemawia do was Nick Grimshaw wraz z waszymi ulubionymi kawałkami i
nie tylko! Nie pierwszy i nie ostatni raz mam uprzejmość gościć w naszym studiu
uwielbiany przez miliony zespół! One Direction!- mężczyzna zaczął klaskać, a ja
wraz z pozostałą czwórką przywitaliśmy słuchaczy.- Dobrze. Dwa tygodnie temu
wróciliście z trasy, prawda? Jak się czujecie? Jakieś nowe doświadczenia, które
wprowadzicie w życie?
-Dzięki.- zaczął Liam.- Tak, wróciliśmy,
by nabrać sił i po nowym roku wrócić do fanów.- uśmiechnął się.- Podczas każdej
podróży uczymy się czegoś nowego i sądzę, że jest tego za dużo, by wymienić.
Każdy z nas odczuwa koncerty, podróże w inny sposób i każdy w inny sposób
wprowadza zmiany w życie.
-Niedługo święta, wypoczniecie. Jakie
macie plany? –padło kolejne pytanie.
-Chyba wszyscy spędzą ten czas z
rodzinami, tak?- Zayn zwrócił się do nas. Wszyscy przytaknęli oprócz mnie.
Szczerze? Myślałem, że spędzimy je razem… nikt mi nie mówił, że chcą wyjechać…
och, miło się dowiedzieć.
-A co z tobą Harry?- Nick spojrzał na
mnie.
-Uhm, sam nie wiem. Może wyjadę albo
sprawdzę rodzinę do Londynu…- westchnąłem cicho. Grimshaw skinął głową.
Kolejne pytania dotyczyły trasy, fanów i
nowych projektów. Czyli taki typowy wywiad. Przez całą audycję siedziałem jak
na szpilkach, tak samo jak Lou. Chciałem usłyszeć to pytanie, zaprzeczyć i
wyjść. Oprócz mnie i Louisa żaden z chłopaków nie wiedział o głównym celu tego
wywiadu. Nie wiem czy zauważyli, ale wszystkie moje odpowiedzi były takie
zdawkowe, wymijające. Nie miałem ochoty tutaj siedzieć, ale nie chciałem, żeby
rozdzielano mnie z Louisem. Nie mogłem mieszkać sam w tak ogromnym domu. Tak
szczerze, to najchętniej bym powiedział prawdę, ale nie mogłem mu to zrobić.
Nie chciałem mieć jeszcze większych kłopotów.
-Może wydam się wścibskim spikerem, ale
nie mogę się powstrzymać. Fani od momentu, gdy dowiedzieli się o tym wywiadzie,
zasypali mnie wiadomościami o Larry’ego. Nie mogłem ich zawieść.- westchnął,
uśmiechając się w naszą stronę. Zayn spojrzał na nas zaskoczony, ale jedynie się
uśmiechnąłem, dając mu do zrozumienia, że wszystko okay.- Kilka dni temu
wyciekło to nieszczęsne video, gdzie podobno
Larry się całuje…
-To zabawna historia.- zachichotał
Louis. Spojrzałem na niego, próbował być spokojny. Przegryzłem jedynie wargę,
spuszczając wzrok.- Tak, to byliśmy my, ale obydwoje
byliśmy pijani.- Tommo mocno zaakcentował słowo obydwoje. Loueh, skończ tę
szopkę.- Pocałowałem go, ale nie sądzę, że to jest jakaś wielka zbrodnia.-
chłopak wzruszył ramionami.- Od początku do końca będziemy najlepszymi
przyjaciółmi na świecie, prawda, Harry?
-Uhm… tak, pewnie.- mruknąłem.
-Niestety, drodzy Larry Shippers, ci
dwoje jedynie się przyjaźnią. Dziękuje wam bardzo, chłopaki, do usłyszenia!
-Dzięki, cześć.- pożegnaliśmy się i
wstaliśmy z miejsca. Zayn, Niall i Liam wyszli z pomieszczenia, by się ubrać.
-Harry? Nie jesteś zły?- Tommo zaczął
zakładać an siebie płaszcz.
-Nie, co ty.- wzruszyłem ramionami,
nakładając czapkę.
-Dobrze, wiesz…
-Lou, wszystko okay.- westchnąłem.
-To dobrze.- chłopak spuścił głowę.- Ale
teraz nikt nas nie rozdzieli, Curly.- zachichotał cicho.
-Och, tak. Ale…
-Żadne ale.- mruknął.- Gotowi?- zapytał,
podchodząc do pozostałej trójki.
-Tak, możemy jechać.- odezwał się Liam.
-Curly, musimy zrobić zakupy. Bo nasza
lodówka świeci już pustkami.- westchnął.
-Jasne, Paul nas podwiezie.-
skwitowałem.
Cała piątką ruszyliśmy po schodach w
górę, gdzie fani czekali pod samym wejściem.
-Spójrzcie! Pierwszy śnieg!- krzyknął
podekscytowany Niall. Uśmiechnąłem się, widząc jak reszta chłopaków wystawia
język, by złapać śnieżynki do buzi. Szybko przedarłem się przez fanów, a po chwili
byłem już w naszym vanie, przecierając wierzchem dłoni zaparowaną szybę.
***
Nie bądźcie źli, że tak wszystko dokładnie staram się opisać, ale im dłużej będę opisywała, tym będzie więcej rozdziałów, haha.
Ok. A teraz proszę was o jedną rzecz, byście zostawili komentarz i ocenili rozdział.
P.S. Powstał trailer do tego ff, możecie go znaleźć w MENU. Nadal możecie wpisywać się do zakładki 'Informowani'
Za trailer dziękuję @ruudda kocham cię ♥