niedziela, 28 lipca 2013

Chapter fifth

            Siedziałem na wysokim krześle przy barze kuchennym. Nerwowo stukałem paznokciami o blat, rozmyślając o dzisiejszym dniu. Bałem się jak cholera. Minął tydzień od spotkania z zarządem, czyli miałem dokładnie tyle czasu, by to wszystko przemyśleć, jednak Harry Styles woli sobie zostawiać wszystko na ostatnią chwilę.
            Za godzinę mieliśmy wywiad w radiu mojego przyjaciela- Nick’a Grimshaw’a. Był spikerem w BBC Radio 1. Następnego dnia po kłótni z Richardem i Harrym zastanawiałem się, jak wytłumaczyć to gówno, by nikt niczego nie podejrzewał. Bo gdybyśmy z Louisem tak po prostu powiedzieli, że Larry nie istnieje, ludzie by podejrzewali, że to Modest, że oni nam kazali… nasi fani nie są głupi, doskonale widzę, jak śledzą nasze posunięcia, a gdy tylko wzrok mój i Lou się skrzyżuje… robią się kolejne Larry momenty, a Modest wszystko tuszuje. Zaczynając od dyktowania nam, co mamy pisać, mówić, a kończąc na włamywaniu się na konta Larry Shippers, które widziały za dużo. Kiedyś im powiedziałem, że są chujami, włamując się kolejno na konta Larry Shippers, robią z siebie idiotów, bo zdziwiłbym się, gdyby fani uznali, że to ktoś inny im się włamał i usunął wszystkie tweety dotyczące Larry’ego. Pogrążają się z każdym kolejnym krokiem.
            Z tym wywiadem to dziwna sprawa, bo to ja poprosiłem Nicka, by go zorganizował. Zawsze mogłem na nim polegać, więc gdy opowiedziałem mu całą historię i spytałem się, czy mógłby przeprowadzić z nami wywiad, natychmiast się zgodził. Wiedział, ile dla mnie to znaczy, więc bez problemu przytaknął, ustalając ze mną datę.
            Teraz siedziałem i myślałem, jak mam to rozegrać, czy Nick spyta się o to bezpośrednio, czy da nam do zrozumienia, bym zaczął… powiedział mi tylko, żebym się nie martwi, bo postara się, by wyszło to jak najbardziej naturalnie.
            -Harry?- usłyszałem głos Louisa, który wszedł właśnie do kuchni.
            -Hm?- mruknąłem, wciąż myśląc o dzisiejszym spotkaniu w radio.
            -Czy ty w ogóle mnie słuchasz?- westchnął, siadając naprzeciwko.
            Nasze relacje powiedzmy, że się unormowały… chodziłem przybity, ale starałem się tego nie okazywać. Louis też niczego nie podejrzewał, więc chyba, jego zdaniem, wszystko było ok., a ja nie byłem na niego zły… jego zdaniem.
            -Przepraszam, po prostu…
            -…po prostu się denerwujesz.- westchnął cicho, kładąc swoją dłoń na moją.- Słuchaj, to nie pierwszy nasz wywiad, nie rozumiem, czemu tak się przejmujesz.
            -Sam nie wiem… nie mam pojęcia, co powiedzieć. Stresuję się, jak przed naszym pierwszym wywiadem.- jęknąłem.
            -Och, Curly.- mlasnął cicho. Wstał z miejsca i podszedł do mnie. Objął mnie  mocno. Poczułem taki przyjemny dreszczyk, jak za każdym razem, gdy mnie przytulał.- Jeśli cię to pocieszy, będę siedział obok. Oprócz chłopaków i Nicka, nikt nas nie będzie widział.- wyszeptał prosto do mojego ucha, muskając delikatnie szyję.
            -Loueh.- jęknąłem cicho. Chłopak nie przestawał, tylko przejechał koniuszkiem języka po skórze.
            -Shh.- mruknął, przegryzając delikatnie moją szyję. Jezu, co on ze mną wyprawiał. Gdy był tak blisko mnie, zapominałem o wszystkim i o wszystkich. Nie przerwał nawet na moment. Nie wiem, gdzie on się tego nauczył, ale jego język czynił cuda. Niestety, wszystko, co dobre musi się skończyć.- Widzę, że się rozluźniłeś.- wyszeptał po raz ostatni, muskając płatek mojego ucha.
            -Nawet nie wiesz, jak bardzo.- syknąłem, wypuszczając powietrze.- Dzięki.
            -Do usług.- uśmiechnął się, sięgając po jabłko z koszyczka. Obserwowałem jego usta, oblizując, całkiem nieświadomie, swoje.
            -Co robisz?- zaśmiał się, spoglądając na mnie.- Miałeś ochotę na to jabłko?
            -Co? Nie!- odchrząknąłem, poprawiając się na krześle. Chłopak skinął głową, oddalając się.
Niech mi zdradzi swój sekret, gdzie nauczył się tak operować wargami i językiem, cholera. On mnie doprowadzi kiedyś do orgazmu. Mieć takie usta na wyłączność, Jezusie Chrystusie Najświętsza Boziulko. Och, to takie nieodpowiednie fantazjować o najlepszym przyjacielu, ale co zrobić, kiedy się leci na niego. Chciałbym mieć go na własność. Przywiązać go i pieprzyć. Kurwa! Zachowuję się jak jakiś seksoholik. Ale… obiecałem mu tylko, że nie będę zachowywał się tak przy nim… a knuję swoje fantazje erotyczne w myślach, więc… wszystko w porządku, tak? Och, nie, Styles. Nie jest w porządku. Nie powinieneś myśleć o seksie z Louisem, to jest nieetyczne, och.
-Harreh, nie denerwuj się tak.- westchnął Tommo, wywracając oczami.- Nick obiecał, że wszystkiego dopilnuje.- mruknął.- Już, Curly.- chłopak objął mnie od tyłu, kładąc policzek na moich plecach.
Chłopak czuł się lepiej niż tydzień temu po zerwaniu z Hannah. Właśnie… właściwie nie mam pojęcia, co się stało… nadal mi nie powiedział, chociaż obiecał. Media huczały od tego czasu. Jedynie, co wyczytywałem w brukowcach to, że Louis uznał, że nie ma czasu na dziewczyny, druga prasa pisała o tym, że nie Tomlinson zerwał z nią przez telefon. On na to nie zwracał uwagi, ale ja byłem cholernie ciekawy, co tak naprawdę się stało.
-Lou?- westchnąłem, trąc jego dłonie swoimi.
-Tak?
-Ja wiem, że to może nie odpowiedni moment, ale…
-Nie bój się, mów.- wyszeptał, wciąż do mnie przylegając.
-Minął tydzień i… wciąż mi nie powiedziałeś, co z Hannah i tobą… jak… i w ogóle.
-Oh, tak.- mruknął, odsuwając się. Zajął miejsce obok, bawiąc się palcami.- Racja. Obiecałem ci, więc wytłumaczę.- skinął głową, bawiąc się palcami.
-Nie spiesz się, po prostu…- Lou zignorował mój odzew, bo po chwili mi przerwał.
-Pamiętasz, jak wyszedłem wtedy? Powiedziałem ci, że idę się z spotkać z Hannah. Tak było.- chłopak na chwilę przerwał.- Ona nie wiedziała, że mam przyjść, chciałem zrobić jej niespodziankę, bo nie miała w ogóle pojęcia, że wracamy tego dnia.- przełknął ślinę, wgapiając wzrok w blat.- Poszedłem do jego domu, chciałem ją zabrać do parku, gdziekolwiek. Stęskniłem się za nią.
-To logiczne…
-Nie przerywaj mi, Curly.- pokręcił głową.- Miałem nadzieję, że jest w domu, otworzyła mi jej mama, ucieszyła się, gdy mnie zobaczyła.- zachichotał.- Spytałem się, gdzie jest Hannah, więc odpowiedziała mi, że z Michaelem w kawiarni, w której on pracuje. Wiedziałem, gdzie jest, bo często tam chodziliśmy. Poszedłem tam, gdy tylko wyszedłem zza rogu, zerknąłem przez okno. Zauważyłem ją, była z Michaelem. Przyglądałem się im, bo siedzieli tyłem do okna, ona siedziała mu na kolanach.- syknął, zaciskając dłonie w pięści.- Sukinsyn pochylił się nad nią i zaczęli się całować, a ona wcale się nie wyrywała.
-Louis…
-Curly… Wszedłem do środka, podszedłem do ich stolika i odchrząknąłem, Hannah jak poparzona odkleiła się od niego i zaczęła się tłumaczyć.- Tommo schował twarz w dłoniach, ale dzielnie kontynuował.- Zacząłem krzyczeć, pomimo ludzi w kawiarni. Nie zwracałem na to uwagi. Wiesz, jak się czułem? Dwa lata związku, Harreh.- wyszeptał. Bez namysłu mocno go przytuliłem i zacząłem gładzić go po włosach.
-Przykro mi, Loueh.- westchnąłem.
-Och… tak, Harry.- chłopak odsunął się ode mnie.- Trzeba się z tym pogodzić, Curly. Póki mam ciebie, mam wszystko.- uśmiechnął się delikatnie.
-Aww, jesteś uroczy, Tomlinson.- zachichotałem.- Wszystko już w porządku?
-Tak, dzięki.- oblizał usta.- Jesteś gotowy?- wstał z miejsca, biorąc z blatu stołu dokumenty i portfel. Następnie wyjrzał przez okno, jednak szybko od niego odszedł.- Zaraz powinni przyjechać.- mruknął, siadając na poprzednim miejscu. Niespodziewanie w tym samym momencie usłyszeliśmy znaną melodię The Script Breakeven. Uśmiechnąłem się delikatnie, przypominając sobie sytuację z kwietnia.

-Na dzisiaj starczy.-oznajmiła, po godzinnej próbie, Beth, nasza nauczycielka śpiewu, a zarazem nasza przyjaciółka.- Dzisiaj jesteście nie do ogarnięcia.- mruknęła, poprawiając kitkę.
- Beth, daj spokój.- jęknął Zayn, będąc zapatrzony w ekran telefonu.- Jest ponad czterdzieści stopni w cieniu, pewnie sama nie masz ochoty z nami tutaj siedzieć.- dopowiedział, marszcząc czoło. Zaśmiałem się cicho, widząc jego minę. To nie było spowodowane tym, co powiedział, a raczej tym, co zobaczył w telefonie.
-To co? Puścisz nas?- zapytał niepewnie Nialler.- Szczerze mówiąc, zgłodniałem.
-Żadna mi nowość, Horan.- syknął Liam.
-Oj, cicho bądź! To jak, Beth? Przecież głosy mamy jak śpiewaki operowe.- powiedział dumnie, na co wszyscy wybuchli śmiechem.
-Brakuje wam jeszcze do nich, ale niech będzie. Ale jeśli piśniecie cokolwiek Simonowi, Richardowi czy Harry’emu…- nawet nie zdążyła dokończyć, bo cały zespół jęknął. Nienawidziliśmy, gdy ktokolwiek o nich wspominał.- Idźcie i nie pokazujcie mi się na oczy.- dorzuciła, biorąc torebkę z parapetu. Kiedy tylko drzwi za kobietą się zamknęły, wszyscy odetchnęli z ulgą. Louis wstał z krzesełka i podszedł do okna.
-Fani stoją, a jesteśmy bez ochrony.- mruknął.- Sądzicie, że jeśli wyskoczylibyśmy z tamtego…
-Louis!- krzyknęliśmy chórem.
-Sztywniaki. Nie wiem jak wy, ale ja wychodzę.
-Gdzie? Fanki cię staranują.- mruknąłem, obserwując go.
-Wyjdę tylnym wyjściem, Haroldzie.
-Och.- skwitowałem.
-To jest tutaj tylne wyjście?- ocknął się Payne.
-Tak. Jak każde studio, arena, budynek, Daddy.- wywrócił oczami.- Żegnajcie!- teatralnie pociągnął nosem.
-Poczekaj!- krzyknąłem.- Idę z tobą.
-A Paul? I Preston! Oni niedługo…- zaczął Zayn.
-Powiedz, że jesteśmy… że poszliśmy z Beth.- dokończył Louis, wybiegając z sali.

Promienie słoneczne od razu rzuciły się w moje oczy, więc na nos założyłem okulary Ray bany, marszcząc przy tym brwi. Staliśmy na parkingu za studiem. Oddaliłem się kilka kroków, by spojrzeć w górę. Widziałem stąd okno, które należało do naszej salki. Zauważyłem Zayna, który wciąż był zapatrzony w ekran swojej komórki. Pomachałem mu, jednak chłopak ani drgnął, pomimo że dzieliły nas tylko dwa piętra. Zrezygnowany podszedłem do Louisa, który rozglądał się na wszystkie strony.
-Co robisz?- zmrużyłem oczy.
-Chodź. Nie możemy przejść przez główne wejście, więc musimy sobie poradzić.- chłopak podsunął pod panelowe ogrodzenie drewnianą skrzynkę. Złapałem się pod boki, obserwując każdy jego ruch. Nawet nie wiem kiedy, a Louis znalazł się już pod drugiej stronie ogrodzenia.- Po prostu wejdź na skrzynię, postaw but pomiędzy wolne miejsca w ogrodzenie… musisz się wspiąć.- chłopak mówił mi, co mam robić, a ja patrzyłem na niego zszokowany.
-Wiesz, że Simon nasz zabije?- zaśmiałem się, jednak po chwili znalazłem się obok Tomlinsona.
-Musimy być jak ninja, Harry.- wyszeptał, idąc w stronę głównej ulicy. Byliśmy w Miami, gdzie graliśmy koncert następnego dnia.
-Louis! My nawet nie znamy tego miejsca.- zaśmiałem się, widząc skupienie na jego twarzy.
-I dlatego jesteś ze mną.
-Dobrze. Więc, gdzie idziemy?- mruknąłem, kopiąc kamyk na chodniku.
-Jesteśmy w centrum, Harold. Czyli możemy iść wszędzie.- westchnął, ciągnąc mnie za nadgarstek.

Włóczyliśmy się po centrum Miami przez kolejne kilkanaście minut, narażaliśmy się kilka razy na niebezpieczeństwo, bo grupka fanek zauważała nas, gdy spacerowaliśmy po jednym z deptaków. Musieliśmy uciekać do przeróżnych lokali. Raz była to biblioteka, drugi raz kawiarnia, a trzeci studio tańca.
Pomimo tego, że  miałem dość tego upału, nie chciałem kończyć naszej wędrówki. To były jedne z najlepszych chwil, które spędziłem z Louisem. Sam na sam. I pomyśleć, że nawet w centrum miasta można znaleźć przygody.

-Słyszysz?- wyszeptał Louis, kładąc dłoń na mojej klatce.
-Co?- mruknąłem zaskoczony.
-Wsłuchaj się.- zmrużył oczy, rozglądając się na boki.- The Script...
-… Breakeven!- krzyknęliśmy jednocześnie, wybuchając po chwili śmiechem.- To tam!- wskazał ręką miejsce przy fontannie.- Chodź!- chłopak ponownie pociągnął mnie za sobą, biegnąc w wyznaczone miejsce.
-What I am suppose to do when the best part of me was always you?- dobiegł nas tekst piosenki. Wraz z Louisem przecisnęliśmy się przez tłum ludzi, którzy zbiegli się wokół fontanny, wrzucając drobniaki. Dziewczyna, która grała to na gitarze była bardzo skupiona, jednak na chwilę podniosła wzrok znad swojej gitary, patrząc na ludzi, którzy ją słuchają. Jej wzrok  padł na nas i w tym samym momencie pomyliła nuty, a z gardła nic nie mogła wydusić. Spojrzałem na chłopaka, który próbował ratować sytuację. Pociągnąłem go bez namysłu do dziewczyny, usiadłem po jej prawej stronie, a Loueh po drugiej. Dziewczyna spojrzała na mnie, a ja posłałem jej pocieszający uśmiech, dając do zrozumienia, żeby się nie stresowała tylko grała dalej.
-What I am suppose to say when I’m all choked up and you’re OK?- Louis zaczął ciągnąć tekst piosenki, a po chwili dołączyłem do niego, podczas gdy dziewczyna podśpiewywała nieśmiało pod nosem i grając na gitarze.
Po skończonej muzyce, rozległ się głośny dźwięk braw, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, co zrobiliśmy. Zaśmiałem się cicho i spojrzałem na dziewczynę. Siedziała speszona, ale szczęśliwa. Wstałem z miejsca i podałem jej dłoń.
-Gratuluje. Świetna robota… uch.
-Daisy.
-Świetna robota, Daisy.- odezwał się Louis, będąc już obok.
-Dziękuję. Bardzo wam dziękuję.- dziewczynie zadrżał głos, na co szybko z przyjacielem ja przytuliliśmy.
-Oby tak dalej, a wróżę ci karierę.- zachichotałem.
-Ekhm…- znajome odchrząknięcie. Zacisnąłem powieki, trwając w tej samej pozycji.- Ekhm! Harry, Louis.- stanowczy głos nie dawał za wygraną. Przełamałem się i odwróciłem się w jego stronę.
-Cześć, Paul.- zaśmiałem się sztucznie.- Dobrze cię…
-Ze mną!- mruknął, wychodząc z tłumu. Posłałem dziewczynie przepraszające spojrzenie, popychając na przód Louisa.

Zachichotałem na samo wspomnienie.
-Harry! Mówię do ciebie!- do moich uszu dobiegł głos Lou.
-Och, przepraszam. Zamyśliłem się.
-Znowu. Och, Curly.- mruknął.- Powtarzam: chłopcy będą za pięć minut, więc rusz swój piękny tyłek i się zacznij szykować.
-Tak, już…- wstałem z miejsca i ruszyłem do hallu.- Czekaj… czy ty powiedziałeś, że mam piękny tyłek?- odwróciłem się na pięcie, przez co staliśmy twarzami kilka milimetrów od siebie.
-Może.- wzruszył ramionami.- Ubieraj się, kędzierzawy chłopcze.- zachichotał składając pocałunek na moim policzku. Uśmiechnąłem, odwracając się do niego plecami. Założyłem na nogi czarne trampki, następnie płaszcz na plecy i czarna czapkę na głowę. Właśnie zaczął się grudzień i pomimo braku śniegu, czuć było prawdziwą zimę.

-Cześć, chłopaki!- przywitałem się z każdym, przybijając piątki. Usiadłem obok Nialla, zapinając pasy. Przypadkiem spojrzałem na Liama, a ten przyglądał mi się uważnie. Zachowywał się tak od tamtego dnia, w którym wymienialiśmy się SMS. Ostrzegł mnie, że dowie się, co się stało, ale wciąż nic w tym kierunku nie zrobił.

Pod budynkiem radia była olbrzymia grupka fanów wraz z różnymi plakatami. Paul nie mógł przejechać, więc musieliśmy wysiąść przy fanach. Paul wraz z Prestonem wyszli z auta, kierując się do nas. Wyszliśmy, a ochroniarze za nami. Kochałem fanów, za to co robią i jak się poświęcają, więc wyrwałem się mężczyznom i rozdałem kilka autografów, przytuliłem i zrobiłem parę zdjęć, tak jak reszta chłopaków. Szybko ruszyliśmy do budynku i zeszliśmy na dół, gdzie znajdowała się dziupla Nicka. Weszliśmy do pomieszczenia, gdzie koleżanka Grimshaw’a prowadziła audycję, pomachaliśmy jej, a w tej samej chwili obok nas znalazł się mój przyjaciel.
-Cześć, chłopaki!- mężczyzna przywitał się z całą piątką, zapraszając nas do oszklonego pomieszczenia z kilkoma ekranami komputerów, czterema mikrofonami i innymi urządzeniami potrzebnymi do radia.- Martha zaraz kończy audycję. Mamy piętnaście minut. Ostatnie minuty Marthy, reklamy, a później my.- chłopak wytłumaczył, kładąc kubek z herbatą na biurku.

-Dzień dobry Londynie, dzień dobry świecie! Przemawia do was Nick Grimshaw wraz z waszymi ulubionymi kawałkami i nie tylko! Nie pierwszy i nie ostatni raz mam uprzejmość gościć w naszym studiu uwielbiany przez miliony zespół! One Direction!- mężczyzna zaczął klaskać, a ja wraz z pozostałą czwórką przywitaliśmy słuchaczy.- Dobrze. Dwa tygodnie temu wróciliście z trasy, prawda? Jak się czujecie? Jakieś nowe doświadczenia, które wprowadzicie w życie?
-Dzięki.- zaczął Liam.- Tak, wróciliśmy, by nabrać sił i po nowym roku wrócić do fanów.- uśmiechnął się.- Podczas każdej podróży uczymy się czegoś nowego i sądzę, że jest tego za dużo, by wymienić. Każdy z nas odczuwa koncerty, podróże w inny sposób i każdy w inny sposób wprowadza zmiany w życie.
-Niedługo święta, wypoczniecie. Jakie macie plany? –padło kolejne pytanie.
-Chyba wszyscy spędzą ten czas z rodzinami, tak?- Zayn zwrócił się do nas. Wszyscy przytaknęli oprócz mnie. Szczerze? Myślałem, że spędzimy je razem… nikt mi nie mówił, że chcą wyjechać… och, miło się dowiedzieć.
-A co z tobą Harry?- Nick spojrzał na mnie.
-Uhm, sam nie wiem. Może wyjadę albo sprawdzę rodzinę do Londynu…- westchnąłem cicho. Grimshaw skinął głową.
Kolejne pytania dotyczyły trasy, fanów i nowych projektów. Czyli taki typowy wywiad. Przez całą audycję siedziałem jak na szpilkach, tak samo jak Lou. Chciałem usłyszeć to pytanie, zaprzeczyć i wyjść. Oprócz mnie i Louisa żaden z chłopaków nie wiedział o głównym celu tego wywiadu. Nie wiem czy zauważyli, ale wszystkie moje odpowiedzi były takie zdawkowe, wymijające. Nie miałem ochoty tutaj siedzieć, ale nie chciałem, żeby rozdzielano mnie z Louisem. Nie mogłem mieszkać sam w tak ogromnym domu. Tak szczerze, to najchętniej bym powiedział prawdę, ale nie mogłem mu to zrobić. Nie chciałem mieć jeszcze większych kłopotów.
-Może wydam się wścibskim spikerem, ale nie mogę się powstrzymać. Fani od momentu, gdy dowiedzieli się o tym wywiadzie, zasypali mnie wiadomościami o Larry’ego. Nie mogłem ich zawieść.- westchnął, uśmiechając się w naszą stronę. Zayn spojrzał na nas zaskoczony, ale jedynie się uśmiechnąłem, dając mu do zrozumienia, że wszystko okay.- Kilka dni temu wyciekło to nieszczęsne video, gdzie podobno Larry się całuje…
-To zabawna historia.- zachichotał Louis. Spojrzałem na niego, próbował być spokojny. Przegryzłem jedynie wargę, spuszczając wzrok.- Tak, to byliśmy my, ale obydwoje byliśmy pijani.- Tommo mocno zaakcentował słowo obydwoje. Loueh, skończ tę szopkę.- Pocałowałem go, ale nie sądzę, że to jest jakaś wielka zbrodnia.- chłopak wzruszył ramionami.- Od początku do końca będziemy najlepszymi przyjaciółmi na świecie, prawda, Harry?
-Uhm… tak, pewnie.- mruknąłem.
-Niestety, drodzy Larry Shippers, ci dwoje jedynie się przyjaźnią. Dziękuje wam bardzo, chłopaki, do usłyszenia!
-Dzięki, cześć.- pożegnaliśmy się i wstaliśmy z miejsca. Zayn, Niall i Liam wyszli z pomieszczenia, by się ubrać.
-Harry? Nie jesteś zły?- Tommo zaczął zakładać an siebie płaszcz.
-Nie, co ty.- wzruszyłem ramionami, nakładając czapkę.
-Dobrze, wiesz…
-Lou, wszystko okay.- westchnąłem.
-To dobrze.- chłopak spuścił głowę.- Ale teraz nikt nas nie rozdzieli, Curly.- zachichotał cicho.
-Och, tak. Ale…
-Żadne ale.- mruknął.- Gotowi?- zapytał, podchodząc do pozostałej trójki.
-Tak, możemy jechać.- odezwał się Liam.
-Curly, musimy zrobić zakupy. Bo nasza lodówka świeci już pustkami.- westchnął.
-Jasne, Paul nas podwiezie.- skwitowałem.

Cała piątką ruszyliśmy po schodach w górę, gdzie fani czekali pod samym wejściem.


-Spójrzcie! Pierwszy śnieg!- krzyknął podekscytowany Niall. Uśmiechnąłem się, widząc jak reszta chłopaków wystawia język, by złapać śnieżynki do buzi. Szybko przedarłem się przez fanów, a po chwili byłem już w naszym vanie, przecierając wierzchem dłoni zaparowaną szybę.
***
Nie bądźcie źli, że tak wszystko dokładnie staram się opisać, ale im dłużej będę opisywała, tym będzie więcej rozdziałów, haha. 
Ok. A teraz proszę was o jedną rzecz, byście zostawili komentarz i ocenili rozdział. 
P.S. Powstał trailer do tego ff, możecie go znaleźć w MENU. Nadal możecie wpisywać się do zakładki 'Informowani'
Za trailer dziękuję @ruudda kocham cię ♥

12 komentarzy:

  1. też cię kocham, skarbie ♥

    Skoro prosisz to ci powiem że jest świetnie jak zawsze. Kocham to jak ty piszesz c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzial swietny! Dobrze, ze wszystko tak dokladnie opisujesz, bo dzieki temu mozna sie dobrze wczuc :3
    tak btw, Louis ciagle podkresla, ze jest hetero... Jakos dzis nie bylo tego widac hahaha watpie, zeby chlopak w pelni hetero robil cks takiego drugiemu chlopakowi, nawet jesli jest on najlepszym przyjacielem :d oj LouLou, tam cos czuje, ze jestes jednak bi ;d tylko kiedy ty sie do tego przyznasz, hmm? ;>
    Kurcze, nie moge doczekac sie kolejnego rozdzialu ;p czekam z niecierpliwoscia ;d zycze duuuuzo weny :3 kocham Cie <3

    // @ShipperMonte

    OdpowiedzUsuń
  3. jejku to opowiadanie jest genialne :) czekam na następny :) xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział x Dla mnie możesz pisac i pisać. Długie rozdziały są fajne :) cos mysle że Lou odrzuca fakt że mógłby być bi xx pozdrawiaam i czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jestem Larry Shipper ale muszę ci powiedzieć ,że to jest świetne :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kidy następny rozdział? Jejuuu Kochana to jest świetne! CZEKAM. xxx
    @im_shipper13

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham ten rozdział. No i całe ff, rzecz jasna. I oni są tacy słodcy ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudo, po prostu CUUUUUUDOOOO! ♥_♥

    OdpowiedzUsuń
  9. bardzo podoba mi sie twoj blog :)
    Szybko pisz nexta! :)
    xxx
    our-summer-1d.blogspot.com czy mozesz odwiedzic mojego bloga i zostawic slad w postaci komenatrza? prosze. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. cudowny rozdział *.* serio, jesteś genialna xx

    OdpowiedzUsuń
  11. extra nie jestem Larry Shiper i uważam że jesteś głupia ( żart )

    OdpowiedzUsuń