Następnego dnia obudziły mnie promienie
słoneczne, przedzierające się przez żaluzje. No tak, zapomniałem wczoraj
zasłonić okna. Mniejsza o to. Przekręciłem się na drugi bok, jednak dopiero po
chwili zorientowałem się, że Louisa nie ma w łóżku. Zmieniłem pozycję na
siedzącą i rozejrzałem się po pokoju. Mój wzrok zatrzymał się na kalendarzu,
który wisiał na brązowej ścianie. Uśmiechnąłem się, wstałem z łóżka, podszedłem
do niego, biorąc z biurka czerwony mazak. Z uśmiechem na ustach skreśliłem
iksem dzisiejszą datę i odłożyłem pizak na miejsce.
-Został tylko miesiąc.- wymruczałem pod
nosem.
Dwudziesty czwarty grudnia był dla mnie
podwójnie ekscytujący. Po pierwsze była to gwiazdka; po drugie urodziny Louisa.
Sam nie wiedziałem, co bardziej mnie cieszy. Odkąd się poznaliśmy, spędzaliśmy
święta razem z naszymi rodzinami. Jay, znaczy mama Louisa, wraz z moją bardzo
się polubiły, dzwoniły do siebie co kilka dni. Louis miał niesamowite
rodzeństwo. Czwórka młodszych sióstr, które nadawały jak katarynki, ale nie
przeszkadzało mi to.
Zastanawiałem się, co kupić każdemu na
święta. Pomysły się kończyły, a czasu było coraz mniej. Owszem, jeszcze cały
miesiąc, ale to szybko zleci, a ja zostanę bez prezentu. Wychodzi na to, że
musze wybrać się do centrum w celu
poszukiwania prezentów świątecznych.
Wybrałem z garderoby bieliznę, czarne
rurki i koszulkę z flagą USA i ruszyłem do łazienki. Rozebrałem się i wszedłem
do kabiny prysznicowej. Kiedy czułem krople wody na swoim ciele, rozluźniłem
się i zapomniałem o wszystkich swoich problemach. Po piętnastu minutach relaksu,
wyszedłem spod prysznica w ręczniku owiniętym na moich biodrach. Psikałem się
właśnie perfumami, a w tej samej chwili w wejściu pojawiła się znajoma postać.
-Cześć, Louis.- uśmiechnąłem się,
odkładając szklaną butelkę do szafki.
-Cześć.- mruknął, siadając na sedesie.
-Nie wyglądasz dobrze. Masz kaca,
prawda?
-Jak widać. Masz jakąś aspirynę? Bo nie
mogłem nic znaleźć.
-Tak, powinna tutaj być.- wyjąłem z
szuflady pudełko i podałem chłopakowi.- Weź dwie.- pokręciłem głową.
-Dobrze, dzięki, już wychodzę.-
westchnął, wstając.
-Czekaj. Podejdź tutaj.- oblizałem usta,
wskazując palcem miejsce obok kabiny. Chłopak podniósł brew ku górze, ale
grzecznie wykonał polecenie. Loueh nie spodziewał się niczego, więc włączyłem
słuchawkę i opryskałem niebieskookiego wodą.
-Kurwa, Styles!- wrzasnął, odsuwając się
kilka kroków do tyłu.- Popierdoliło cię do końca?!
-Mnie? Nie. Ale widzę, że czujesz się
lepiej.- zachichotałem, widząc, jak
momentalnie ożył.
-Ja pierdole…- mruknął, sięgając po
ręcznik.- Ochujałeś do końca.
- Nie przeklinaj tyle!- szturchnąłem go
w żebro.- Polecam się na przyszłość.- musnąłem jego policzek, po czym zsunąłem
z siebie ręcznik.
-Nieważne. Paul jest na dole.
-Paul?
-Tak, Paul. Nie rozumiesz?- fuknął.
Louis zawsze taki był po wypiciu. Stawał się delikatnie agresywny. Na początku
nie lubiłem tego, ale z czasem się przyzwyczaiłem.
-A czemu tu jest?
-Mamy jechać do studia.
-Cholera.- jęknąłem, zakładając czyste
ciuchy.- Dzisiaj?
-Tak. Simon chce się z nami porozmawiać.-
wywrócił oczami, wychodząc z pokoju. Szybko się ubrałem i pobiegłem za
chłopakiem.- No, poczekaj!- krzyknąłem, gdy ten był już na dole.- Cześć, Paul!-
podbiegłem do mężczyzny, który siedział na krzesełku i czytał gazetę. Rzuciłem
się mu na szyję, jak w zwyczaju miałem to robić.
-Cześć, Harry.- odpowiedział sucho.-
Gotowi? Simon prosił, bym was zawiózł jak najszybciej.
-Ale ja jeszcze nie zjadłem!-
krzyknąłem, tupiąc nogą.
-Spójrz, Louis jest na tyle dobry, że
zrobił ci tosty. Bierz i jedziemy.- wstał z miejsca, ruszając do wyjścia.
-Aww, dziękuję, Tommo.- przytuliłem
chłopaka, który był dzisiaj nieprzytomny.
-Nie ma sprawy.- wziął z kuchennego
blatu dwie butelki wody i ruszył za Paulem.
Droga minęła nam szybko, ale na tyle
wolno, bym zdążył zjeść tosty i wypić wodę. Uwielbiałem śniadania od
Tomlinsona. Wiedział, co lubię, więc nie było problemu z przygotowaniem. Raz
robił mi kanapki, drugi raz naleśniki… przynajmniej nie było jednego ustalonego
dania.
- Jak się czujesz?- spytałem, gdy już
byliśmy pod budynkiem.
-Uhm… nadal chujowo, ale lepiej,
dzięki.- wymusił uśmiech. Na szczęście nie spotkaliśmy żadnych paparazzi ani
fanów, co ułatwiło nam wejście do studia. Paul wjechał z nami na dziesiąte
piętro wieżowca. Właśnie mieliśmy wchodzić do pokoju Simona, jednak złapaliśmy
go przy schodach, rozmawiał z jakąś kobietą.
-O! Chłopcy, dobrze, że was widzę.
Dzięki, Paul za podwiezienie ich.- mężczyzna uśmiechnął się do ochroniarza i
ustał pomiędzy nami.- W zasadzie to nie ja chciałem się z wami spotkać…-
zaczął. Wiedziałem, że coś jest nie tak. Gdyby to było coś pomiędzy nami,
chciałby spotkać się z całym zespołem, Paulowi pozwoliłby zostać, i nie
mówiłby, że to nie on chce z nami rozmawiać.
-Więc kto?- mruknął Louis.
-Richard.
-Nie.- jęknąłem.- Wraz z Harrym,
prawda?- mruknąłem, zakładając ramiona na pierś.
-Nie dąsaj się, Harry.- Simon
zaprowadził nas pod jeden z pokoi. Nacisnął klamkę i w trójkę znaleźliśmy się w
przestrzennym pomieszczeniu. To tutaj odbywały się wszystkie spotkania,
konferencje na temat naszych koncertów, wywiadów czy innych wyjazdów.
Spojrzałem na duże okno, które pokazywało widok na cały Londyn. Starszy,
łysiejący mężczyzna w garniturze stał tyłem do nas i rozmawiał przez telefon.
Drugiego zaś nie widziałem, ale byłem pewny, że zaraz się zjawi. Richard
zakończył połączenie i odwrócił się do nas.
-Och, witaj, Simon.- uśmiechnął się i
podał mu dłoń.- Harry i Louis.- mruknął.- Wejdźcie.- zaprosił nas głębiej.- Nie
będziesz nam potrzebny, Simon.- jak zwykle oschle i stanowczo. Wujek Simon po
wypuszczeniu powietrza z ust, opuścił salę i zamknął za sobą drzwi. Ustałem
blisko Louisa, widząc zmieszanie na jego twarzy.- Usiądźcie.- wskazał dłonią na
długi stół z czarnymi, skórzanymi fotelami.- Napijecie się czegoś?- spytał,
jednak zanim odpowiedzieliśmy, on sam zdecydował.- Woda dla Louisa i sok
pomarańczowy dla Harry’ego.- mruknął pod nosem, nalewając w wysokie szklanki
napoje. Podał nam je pod nos i usiadł naprzeciwko. Wziął z końca stołu laptopa
i wystukał coś na klawiaturze.- Louis Tomlinson i Harry Styles.- skinął głową,
odrywając wzrok znad komputera.- Dobrze. Chyba nieźle wczoraj zabalowaliście,
prawda?- zdjął z nosa prostokątne okulary i końcówkę zausznika wsadził do buzi,
gryząc ją.
-Czemu pytasz?- spytał niepewnie Loueh.
-Tak po prostu.- wzruszył ramionami.
Upiłem łyk soku, kiedy usłyszałem otwierające się drzwi.
-Wybacz, Richard za spóźnienie. W
recepcji mieli mały problem.
-Jasne, nie tłumacz się. Siadaj, właśnie
zacząłem rozmowę z chłopakami.
-Naprawdę?- zaciekawił się Harry. Nie
wiem za jakie grzechy on ma takie imię. Nie pasuje do niego i już. Starszy,
łysiejący blond mężczyzna powinien się nazywać co najwyżej Steve albo Peter,
ale nie Harry! Ludzie, proszę… Tak czy owak, Magee, bo tak miał na nazwisko,
zajął miejsce obok swojego kolegi i przejął laptopa firmy Apple. Ten także
wystukał coś na klawiaturze i zwrócił ekran w naszą stronę.- Patrzcie.-
mężczyzna włączył nam kilkunasto sekundowy filmik i patrzył na naszą reakcję.
Kurwa! Nie mogłem uwierzyć w to, co
właśnie zobaczyłem. Ja i Louis. Louis i ja. Na imprezie. Wczorajszej. Kurwa! Krótki
filmik nagrany telefonem komórkowym przedstawiał nas jak się całujemy. Ja pierdole, gorzej być już
nie mogło. Spojrzałem na tytuł Louis
Tomlinson and Harry Styles kissing. Schowałem twarz w dłoniach, bojąc się
reakcji Richarda i Harry’ego. Bałem się też spojrzeć na Louisa. Byłem pewny, że
nic nie pamięta. Tak szczerze, nie powiedziałbym mu o tym, co się stało.
Przecież słyszałem, że nie chce robić mi nadziei, a gdybym mu o tym
przypomniał, miałby wyrzuty sumienia, a tego nie lubiłem. Zresztą, co tu więcej
gadać, pieprzony Modest! Gdyby nie oni, nic by się nie wydało, przynajmniej do
czasu, bo fani odkryliby ten filmik.
-A teraz powiedzcie mi… co to, do kurwy
nędzy, ma znaczyć.- głos Richarda był opanowany, ale czułem, że chce mnie
rozszarpać na strzępy.
-Harry?- delikatny głos Louisa sprawił,
że moje serce rozpadło się na milion kawałeczków. Był pełen obawy, poczucia
winy… jakby to było przeze mnie. Odsłoniłem twarz i dopiłem do końca napój.- Co
to ma znaczyć?- wyszeptał.
-Louis, ja…
-Wiecie, niby nie widać waszych twarzy,
bo… jesteście nad sobą pochyleni, ale widać rozpoznawalne włosy Stylesa.
Zresztą…- tym razem to Harry mówił. Był taki sam jak Richard.- Komentarze pod
tym filmikiem mówią same za siebie.- zerknął na ekran, po czym mówił dalej.- To Larry! Wszędzie poznam te loczki!-
zacytował jeden z komentarzy.- Albo Omg,
wczoraj widziałam cały zespół pod tym klubem! Wiem, to są schody, które
prowadza do wyjścia ewakuacyjnego. Jezu, to nie może być zbieg okoliczności.-dokończył.-
To są dwa najpopularniejsze. A teraz słucham, co macie nam do powiedzenia?-
obserwowałem ich twarze, ale nic nie mogłem z nich wyczytać. Były tak dobrze
zamaskowane.
-Ja…- zacząłem się jąkać.- Ja nie wiem,
naprawdę. To Louis wtedy…
-Harry?- mój przyjaciel spojrzał na
mnie.- Harry, jak to Louis wtedy?! O
co tu, do chuja pana, chodzi?! Wybaczcie, ale ja nic nie pamiętam z tamtego
wieczoru. Wypiłem wtedy dwie butelki wódki.- mruknął niepewnie.
-Wiemy, fani was widzieli na ławce.-
Magee mlasnął, mrużąc oczy.
-Harry, odpowiedz!- Tommo uniósł głos.
Czułem się zakłopotany. Dwóch dorosłych mężczyzn chciało mnie w tej chwili
zamordować, a mój najlepszy przyjaciel zachowuje się tak, jakby to była moja
wina. Nienawidziłem wtedy całego świata.
-Louis, cholera jasna.- jęknąłem.- To
nie jest moja wina. Pamiętasz cokolwiek z wczorajszego wieczoru?
-Jedynie to, że kupiłem dwie flaszki
wódki i chyba obydwie opróżniłem, ale co ma to do drugiego?!- chłopak coraz
bardziej się niecierpliwił.
-Kiedy piłeś drugą flaszkę, Zayn
powiedział, że mam wyrwać laskę, która stała sama przy barze.- wpuściłem do ust
powietrze, jednak szybko je wypuściłem.- Nie miałem na to ochoty, ale zgodziłem
się. Zatańczyliśmy jeden taniec, gdy wróciłem do was, siedziałeś obrażony na
cały świat i ruszyłeś na schody. Kiedy zniknąłeś, poszedłem za tobą, nie
chciałem, żeby coś ci się stało. Podszedłem do ciebie, zacząłeś mnie osądzać,
że tańczyłem z nią, jakbym chciał ją przelecieć, że nie zatańczyłem z tobą.-
westchnąłem, przypominając sobie sytuację sprzed kilku godzin.- Zapaliliśmy
wtedy papierosy, pożyczyłem je od Zayna… położyłem głowę na twoich kolanach, a
ty…- przegryzłem wargę, zastanawiając się nad doborem słów.-… ty po prostu mnie
pocałowałeś.- wyszeptałem.
-O mój Boże…- jęknął Tommo, krzyżując
ręce na stole, po czym wsadził pomiędzy nimi a klatkę piersiową głowę.
Spojrzałem na Richarda i Harry’ego, myśleli nas czymś bardzo intensywnie,
jednak po chwili Richard zabrał głos.
-Jesteście obydwoje cholernie głupi. Nie
rozumiecie, gdy się mówi do was zero
związków homoseksualnych czy biseksualnych w boy bandzie?!
-Richard, tu nie ma żadnego związku!
Jesteśmy przyjaciółmi.- syknąłem.
-Zamknij się, Styles.- warknął
Griffiths. Wstał z miejsca i oparł dłonie o blat stołu.- Jesteście popieprzeni.
Nie pomyśleliście, że teraz wszystkie media będą skupiały się znowu na was?! Robicie to wszystko
specjalnie, prawda? Nie liczycie się z tym, że w zespole jest pięć członków, a
nie dwoje, czyż nie?
-Richard!- wrzasnął Loueh. Wiedziałem,
że to się nie skończy za dobrze. Louis był skłonny do kłótni, a już szczególnie
z ludźmi, którzy pracowali w Modest! Nie zwracał uwagi czy był to Richard,
magazynier czy recepcjonistka. Sądził, że wszyscy są ze sobą w zmowie i każdy z
nich czyha na pieniądze, które my, One
Direction zarabiamy.- Do ciebie nie dociera to, że byłem pijany?! Nie
wiedziałem, co robię! To jasne, że gdybym nic nie wypił, nie pocałowałbym go!
Głupi nie jestem.- syknął.
-Gówno nas to obchodzi. Stało się,
Tomlinson. Pocałowałeś go, gdyby filmik nie wyciekł, dałbym was spokój, ale
zobacz! Czarno na białym! Świadkowie są!- krzyknął Harry.
-Jakie czarno na białym?! O co wam, kurwa, chodzi?! Widać nasze twarze?!
Nie! To wy jesteście popieprzeni!
-Nie tym tonem, Louis!- syknął Richard.
Ja siedziałem i obserwowałem każdy ich ruch, to nie było na moje nerwy,
modliłem się o to, żeby ta „rozmowa” zakończyła się w natychmiastowym tempie.-
Nie pamiętasz, co ci mówiliśmy kilka miesięcy temu?- mężczyzna zmrużył oczy,
zniżając swój ton. Chłopak otworzył usta, ale nic nie powiedział. Nie miałem
pojęcia, o czym oni mówią, nie przypominam sobie żadnej rozmowy na nasz temat.-
Co? Nie powiedziałeś swojemu chłopakowi?
-Jezu, zamknij się!- krzyknął.- Mówiłem,
ale to wy nie rozumiecie, że to była moja pieprzona wina. Moja i alkoholu!
-Louis? O czym mi mówiłeś?- mruknąłem,
łapiąc go za łokieć. Chłopak pokręcił jedynie głową, nie odpowiadając.
-Skoro mu mówiłeś, czemu on nie wie, o
co chodzi?- zapytał cwaniacko Harry.
-Bo mu mówiłem! Tylko nie wspomniałem o…
-…o tym, że to ja kazałem mu przekazać?
Widzę, że jesteś sprytny. Jednak nie jesteś taki głupi, Tomlinson.-
dopowiedział.
-Louis, o co chodzi?!- byłem coraz
bardziej niecierpliwy.
-Nic takiego, Curly.- westchnął.
-Twój chłoptaś…- zaczął Harry.
-Nie jestem jego chłopakiem!- poprawił
go, po czym mężczyzna wywrócił oczami.
-Twój przyjaciel kilka miesięcy temu spotkał się z nami, prosiłem go.-
westchnął cicho.- Na przełomie maja, czerwca zaczęły pojawiać się wasze
zdjęcia… z koncertu, tajemnicze uśmieszki, przytulanie… cokolwiek. Fani zaczęli
pieprzyć o tym całym Larrym, a mnie z
Richardem krew zalewała. Poprosiliśmy któregoś dnia Louisa, by delikatnie
przekazał ci to, żebyście ograniczyli swoje uśmieszki, spojrzenia i to
wszystko. Żeby nikt tego nie dostrzegał.- przerwał na moment i odszedł od
stołu.- Loueh nie jest taki głupi. Widzisz, Styles? On się o ciebie martwi, a
mnie się niedobrze robi.- pokiwał głową.- Nie wspomniał ci jednak, że to ja
prosiłem, by ci to powiedział.
-Kurwa! Możecie mi powiedzieć prosto z
mostu, o co wam chodzi?!
-Harry.- jęknął Louis. Spojrzałem na
niego.- Zostawmy nasze prywatne i
osobiste sprawy pomiędzy czterema ścianami.- zacytował swoje słowa.- Mówi
ci to coś?
-Tak, ale…
-Słuchaj. Spotkałem się z nimi któregoś
dnia. Powiedzieli mi o tym całym zamieszaniu…
-Czyli co? Powiedziałeś to, bo oni ci
kazali, tak?- mruknąłem zdezorientowany. Chłopak pokiwał twierdząco głową.
-Wytłumaczycie to sobie w domu, jeszcze
jedna sprawa. Najważniejsza.- Magee ustał przy oknie z założonymi ramionami na
piersi.
-Co jeszcze?- syknął Tommo.
-Więc tak… macie tydzień na wyjaśnienie
tego gówna. Ta sprawa ma się wyjaśnić, nie mam pojęcia, jak to zrobicie.-
oblizał usta.
-A jeśli nie?- mruknąłem.
-Jeśli nie, nie będziecie mieszkali
razem.- odpowiedział Richard.
-Co?!- krzyknęliśmy jednocześnie.
-No co? Robimy to, byście nie stracili
swoich wizerunków, do tego mamy prawo.- mruknął. Louis prychnął jedynie.
-To wszystko?- syknął.
-Tak, możecie iść. Do zobaczenia,
chłopcy. Pamiętajcie, co mówiliśmy.- Richard posłał nam wymuszony uśmiech.
Tommo wstał i z wielkim trzaśnięciem drzwi, opuścił pokój. Przełknąłem ślinę i
pożegnałem się z mężczyznami.
Kiedy wyszedłem z pokoju, rozejrzałem
się po korytarzu, jednak bruneta nigdzie nie było. Najwidoczniej zdążył już
zjechać windą, ruszyłem powolnym krokiem do schodów. Miałem ochotę iść teraz na
jakieś odludzie, przemyśleć to, a przede wszystkim być sam.
Louis’ POV
Zupełnie tego nie rozumiałem! Do jasnej
cholery, co oni mogli nam zrobić?! Gówno. Myślą, że jak pracują w tej zasranej
firmie, to mogą wszystko. Nienawidziłem ich z całego serca, mimo tego, że to im
zawdzięczamy w połowie sukces. Bez przesady, żeby ingerować w nasze życie.
Dobra, ten pocałunek naprawdę był przypadkiem! Byłem pijany, nie kontrolowałem
sobą, ale skąd miałem wiedzieć, że oprócz nas jest jeszcze ktoś i filmuje to
jak się wymieniamy śliną?! Nieważne, spróbuję o tym nie myśleć.
-Gdzie Harry, Louis?- spytał Paul, kiedy
byłem już na parterze.
-Nie wiem.- syknąłem.- Zawieziesz mnie do
domu?
-Jeśli tylko przyjdzie Harry.
-A nie możesz zadzwonić do Prestona,
żeby tu przyjechał?- mruknąłem.
-Pokłóciliście się?
-A czy ma to jakiekolwiek znaczenie?
Właśnie.- usiadłem na czarnym, skórzanym fotelu.
-Dobra. Niech ci będzie, zadzwonię do
niego.- mężczyzna wyjął z kieszeni telefon i zaczął wystukiwać numer na
ekranie.
Harry’s POV
Zeskoczyłem z ostatniego schodka i
skręciłem w prawą stronę, kierując się do recepcji. Kiedy byłem już przy
blacie, rozejrzałem się po hallu i spojrzałem na dwie znajome postacie.
Podszedłem do nich bez entuzjazmu.
-Cześć.- westchnąłem, siadając na
parapecie.
-Hej.- odpowiedział sucho Lou.
-Paul? Możecie jechać beze mnie, chcę
się przejść.
-Właśnie dzwoni do Prestona. On się tobą
zajmie.- wytłumaczył Loueh.
-Uhm… wolałbym iść sam, naprawdę.-
westchnąłem cicho. Tommo wzruszył ramionami, rozkładając się na fotelu.
-Za ile będziesz w domu?- spytał Louis,
kiedy wyszliśmy na zewnątrz.- Chyba powinniśmy pogadać.
-Uhm, nie wiem. Mamy godzinę trzynastą…
postaram się być na piętnastą. Chcesz coś ze Starbucks’a?
-Mrożoną kawę.- odpowiedział.- Do
zobaczenia.
-Cześć.- pożegnałem się, machając do
Paula. Ruszyłem wraz z Prestonem do jego Land Rovera, który stał po drugiej
stronie ulicy. Na szczęście żaden fan ani fotograf mnie nie zatrzymał, więc
szybko znalazłem się w środku.
-Gdzie chcesz jechać, Harry?
-Och…- zamyśliłem się na chwilę.- Sam
nie wiem. Zawieź mnie do Liama.- mruknąłem, zapinając pas. Preston ruszył z
piskiem opon, powodując u mnie uderzenie czołem o oparcie jego siedzenia.-
Dzięki.- zaśmiałem się, masując głowę.
***
Trzeci rozdział gotowy. Cieszę się, że opowiadanie wam sie podoba. Miło, że pomimo zero obserwatorów, mam już kilka czytelników. Kocham was ♥
Jamlkdnjakjda *___*
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością ;)
A wgl to kiedy nowy ?
Jak się w to wciągnęłam.
Boże, dziękuj tutaj tej wspaniałej osobie, która to pisze <3
To jest takie .... idealne *.*
@ZaynSmille
supeeer, nie mogę się doczekać kolejnego :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Tylko ten modest strasznie denerwuje :/ oby Lou pogodził sie z Harrym nie lubie jak są smutni :( oby soe naprawio wszystko i wgl żeby modest soe już odpierdzielił :)) czekam na next x
OdpowiedzUsuńJeeeeeeju, czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńHej, z tej strony Majkel z Szablony1Kierunkowe. Prosiłabym o wklejenie buttonu :)
OdpowiedzUsuńprzepraszam, że tak późno komentuję, ale wcześniej jakoś nie miałam czasu, wybacz ;(
OdpowiedzUsuńrozdział jest świetny, trzyma w napięciu :d trochę się boję o chłopców, ale cóż, życie... błagam tylko, żeby nie robili nic głupiego, a szczególnie Louis..
no to co, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę duużo weny ;3 kocham Cię <3
// @ShipperMonte
Nie mogę się doczekać 4! Jestem cholernie ciekawa co będzie dalej ;D
OdpowiedzUsuń@luv_myidols
świetny. xx idę czytać następny .
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:
@Horan_Shawty z sayhimhello.blogspot.com