poniedziałek, 22 lipca 2013

Chapter third

Następnego dnia obudziły mnie promienie słoneczne, przedzierające się przez żaluzje. No tak, zapomniałem wczoraj zasłonić okna. Mniejsza o to. Przekręciłem się na drugi bok, jednak dopiero po chwili zorientowałem się, że Louisa nie ma w łóżku. Zmieniłem pozycję na siedzącą i rozejrzałem się po pokoju. Mój wzrok zatrzymał się na kalendarzu, który wisiał na brązowej ścianie. Uśmiechnąłem się, wstałem z łóżka, podszedłem do niego, biorąc z biurka czerwony mazak. Z uśmiechem na ustach skreśliłem iksem dzisiejszą datę i odłożyłem pizak na miejsce.
-Został tylko miesiąc.- wymruczałem pod nosem.
Dwudziesty czwarty grudnia był dla mnie podwójnie ekscytujący. Po pierwsze była to gwiazdka; po drugie urodziny Louisa. Sam nie wiedziałem, co bardziej mnie cieszy. Odkąd się poznaliśmy, spędzaliśmy święta razem z naszymi rodzinami. Jay, znaczy mama Louisa, wraz z moją bardzo się polubiły, dzwoniły do siebie co kilka dni. Louis miał niesamowite rodzeństwo. Czwórka młodszych sióstr, które nadawały jak katarynki, ale nie przeszkadzało mi to.
Zastanawiałem się, co kupić każdemu na święta. Pomysły się kończyły, a czasu było coraz mniej. Owszem, jeszcze cały miesiąc, ale to szybko zleci, a ja zostanę bez prezentu. Wychodzi na to, że musze wybrać się do centrum w celu  poszukiwania prezentów świątecznych.
Wybrałem z garderoby bieliznę, czarne rurki i koszulkę z flagą USA i ruszyłem do łazienki. Rozebrałem się i wszedłem do kabiny prysznicowej. Kiedy czułem krople wody na swoim ciele, rozluźniłem się i zapomniałem o wszystkich swoich problemach. Po piętnastu minutach relaksu, wyszedłem spod prysznica w ręczniku owiniętym na moich biodrach. Psikałem się właśnie perfumami, a w tej samej chwili w wejściu pojawiła się znajoma postać.
-Cześć, Louis.- uśmiechnąłem się, odkładając szklaną butelkę do szafki.
-Cześć.- mruknął, siadając na sedesie.
-Nie wyglądasz dobrze. Masz kaca, prawda?
-Jak widać. Masz jakąś aspirynę? Bo nie mogłem nic znaleźć.
-Tak, powinna tutaj być.- wyjąłem z szuflady pudełko i podałem chłopakowi.- Weź dwie.- pokręciłem głową.
-Dobrze, dzięki, już wychodzę.- westchnął, wstając.
-Czekaj. Podejdź tutaj.- oblizałem usta, wskazując palcem miejsce obok kabiny. Chłopak podniósł brew ku górze, ale grzecznie wykonał polecenie. Loueh nie spodziewał się niczego, więc włączyłem słuchawkę i opryskałem niebieskookiego wodą.
-Kurwa, Styles!- wrzasnął, odsuwając się kilka kroków do tyłu.- Popierdoliło cię do końca?!
-Mnie? Nie. Ale widzę, że czujesz się lepiej.- zachichotałem, widząc,  jak momentalnie ożył.
-Ja pierdole…- mruknął, sięgając po ręcznik.- Ochujałeś do końca.
- Nie przeklinaj tyle!- szturchnąłem go w żebro.- Polecam się na przyszłość.- musnąłem jego policzek, po czym zsunąłem z siebie ręcznik.
-Nieważne. Paul jest na dole.
-Paul?
-Tak, Paul. Nie rozumiesz?- fuknął. Louis zawsze taki był po wypiciu. Stawał się delikatnie agresywny. Na początku nie lubiłem tego, ale z czasem się przyzwyczaiłem.
-A czemu tu jest?
-Mamy jechać do studia.
-Cholera.- jęknąłem, zakładając czyste ciuchy.- Dzisiaj?
-Tak. Simon chce się z nami porozmawiać.- wywrócił oczami, wychodząc z pokoju. Szybko się ubrałem i pobiegłem za chłopakiem.- No, poczekaj!- krzyknąłem, gdy ten był już na dole.- Cześć, Paul!- podbiegłem do mężczyzny, który siedział na krzesełku i czytał gazetę. Rzuciłem się mu na szyję, jak w zwyczaju miałem to robić.
-Cześć, Harry.- odpowiedział sucho.- Gotowi? Simon prosił, bym was zawiózł jak najszybciej.
-Ale ja jeszcze nie zjadłem!- krzyknąłem, tupiąc nogą.
-Spójrz, Louis jest na tyle dobry, że zrobił ci tosty. Bierz i jedziemy.- wstał z miejsca, ruszając do wyjścia.
-Aww, dziękuję, Tommo.- przytuliłem chłopaka, który był dzisiaj nieprzytomny.
-Nie ma sprawy.- wziął z kuchennego blatu dwie butelki wody i ruszył za Paulem.

Droga minęła nam szybko, ale na tyle wolno, bym zdążył zjeść tosty i wypić wodę. Uwielbiałem śniadania od Tomlinsona. Wiedział, co lubię, więc nie było problemu z przygotowaniem. Raz robił mi kanapki, drugi raz naleśniki… przynajmniej nie było jednego ustalonego dania.
- Jak się czujesz?- spytałem, gdy już byliśmy pod budynkiem.
-Uhm… nadal chujowo, ale lepiej, dzięki.- wymusił uśmiech. Na szczęście nie spotkaliśmy żadnych paparazzi ani fanów, co ułatwiło nam wejście do studia. Paul wjechał z nami na dziesiąte piętro wieżowca. Właśnie mieliśmy wchodzić do pokoju Simona, jednak złapaliśmy go przy schodach, rozmawiał z jakąś kobietą.
-O! Chłopcy, dobrze, że was widzę. Dzięki, Paul za podwiezienie ich.- mężczyzna uśmiechnął się do ochroniarza i ustał pomiędzy nami.- W zasadzie to nie ja chciałem się z wami spotkać…- zaczął. Wiedziałem, że coś jest nie tak. Gdyby to było coś pomiędzy nami, chciałby spotkać się z całym zespołem, Paulowi pozwoliłby zostać, i nie mówiłby, że to nie on chce z nami rozmawiać.
-Więc kto?- mruknął Louis.
-Richard.
-Nie.- jęknąłem.- Wraz z Harrym, prawda?- mruknąłem, zakładając ramiona na pierś.
-Nie dąsaj się, Harry.- Simon zaprowadził nas pod jeden z pokoi. Nacisnął klamkę i w trójkę znaleźliśmy się w przestrzennym pomieszczeniu. To tutaj odbywały się wszystkie spotkania, konferencje na temat naszych koncertów, wywiadów czy innych wyjazdów. Spojrzałem na duże okno, które pokazywało widok na cały Londyn. Starszy, łysiejący mężczyzna w garniturze stał tyłem do nas i rozmawiał przez telefon. Drugiego zaś nie widziałem, ale byłem pewny, że zaraz się zjawi. Richard zakończył połączenie i odwrócił się do nas.
-Och, witaj, Simon.- uśmiechnął się i podał mu dłoń.- Harry i Louis.- mruknął.- Wejdźcie.- zaprosił nas głębiej.- Nie będziesz nam potrzebny, Simon.- jak zwykle oschle i stanowczo. Wujek Simon po wypuszczeniu powietrza z ust, opuścił salę i zamknął za sobą drzwi. Ustałem blisko Louisa, widząc zmieszanie na jego twarzy.- Usiądźcie.- wskazał dłonią na długi stół z czarnymi, skórzanymi fotelami.- Napijecie się czegoś?- spytał, jednak zanim odpowiedzieliśmy, on sam zdecydował.- Woda dla Louisa i sok pomarańczowy dla Harry’ego.- mruknął pod nosem, nalewając w wysokie szklanki napoje. Podał nam je pod nos i usiadł naprzeciwko. Wziął z końca stołu laptopa i wystukał coś na klawiaturze.- Louis Tomlinson i Harry Styles.- skinął głową, odrywając wzrok znad komputera.- Dobrze. Chyba nieźle wczoraj zabalowaliście, prawda?- zdjął z nosa prostokątne okulary i końcówkę zausznika wsadził do buzi, gryząc ją.
-Czemu pytasz?- spytał niepewnie Loueh.
-Tak po prostu.- wzruszył ramionami. Upiłem łyk soku, kiedy usłyszałem otwierające się drzwi.
-Wybacz, Richard za spóźnienie. W recepcji mieli mały problem.
-Jasne, nie tłumacz się. Siadaj, właśnie zacząłem rozmowę z chłopakami.
-Naprawdę?- zaciekawił się Harry. Nie wiem za jakie grzechy on ma takie imię. Nie pasuje do niego i już. Starszy, łysiejący blond mężczyzna powinien się nazywać co najwyżej Steve albo Peter, ale nie Harry! Ludzie, proszę… Tak czy owak, Magee, bo tak miał na nazwisko, zajął miejsce obok swojego kolegi i przejął laptopa firmy Apple. Ten także wystukał coś na klawiaturze i zwrócił ekran w naszą stronę.- Patrzcie.- mężczyzna włączył nam kilkunasto sekundowy filmik i patrzył na naszą reakcję.
Kurwa! Nie mogłem uwierzyć w to, co właśnie zobaczyłem. Ja i Louis. Louis i ja. Na imprezie. Wczorajszej. Kurwa! Krótki filmik nagrany telefonem komórkowym przedstawiał nas jak się całujemy. Ja pierdole, gorzej być już nie mogło. Spojrzałem na tytuł Louis Tomlinson and Harry Styles kissing. Schowałem twarz w dłoniach, bojąc się reakcji Richarda i Harry’ego. Bałem się też spojrzeć na Louisa. Byłem pewny, że nic nie pamięta. Tak szczerze, nie powiedziałbym mu o tym, co się stało. Przecież słyszałem, że nie chce robić mi nadziei, a gdybym mu o tym przypomniał, miałby wyrzuty sumienia, a tego nie lubiłem. Zresztą, co tu więcej gadać, pieprzony Modest! Gdyby nie oni, nic by się nie wydało, przynajmniej do czasu, bo fani odkryliby ten filmik.
-A teraz powiedzcie mi… co to, do kurwy nędzy, ma znaczyć.- głos Richarda był opanowany, ale czułem, że chce mnie rozszarpać na strzępy.
-Harry?- delikatny głos Louisa sprawił, że moje serce rozpadło się na milion kawałeczków. Był pełen obawy, poczucia winy… jakby to było przeze mnie. Odsłoniłem twarz i dopiłem do końca napój.- Co to ma znaczyć?- wyszeptał.
-Louis, ja…
-Wiecie, niby nie widać waszych twarzy, bo… jesteście nad sobą pochyleni, ale widać rozpoznawalne włosy Stylesa. Zresztą…- tym razem to Harry mówił. Był taki sam jak Richard.- Komentarze pod tym filmikiem mówią same za siebie.- zerknął na ekran, po czym mówił dalej.- To Larry! Wszędzie poznam te loczki!- zacytował jeden z komentarzy.- Albo Omg, wczoraj widziałam cały zespół pod tym klubem! Wiem, to są schody, które prowadza do wyjścia ewakuacyjnego. Jezu, to nie może być zbieg okoliczności.-dokończył.- To są dwa najpopularniejsze. A teraz słucham, co macie nam do powiedzenia?- obserwowałem ich twarze, ale nic nie mogłem z nich wyczytać. Były tak dobrze zamaskowane.
-Ja…- zacząłem się jąkać.- Ja nie wiem, naprawdę. To Louis wtedy…
-Harry?- mój przyjaciel spojrzał na mnie.- Harry, jak to Louis wtedy?! O co tu, do chuja pana, chodzi?! Wybaczcie, ale ja nic nie pamiętam z tamtego wieczoru. Wypiłem wtedy dwie butelki wódki.- mruknął niepewnie.
-Wiemy, fani was widzieli na ławce.- Magee mlasnął, mrużąc oczy.
-Harry, odpowiedz!- Tommo uniósł głos. Czułem się zakłopotany. Dwóch dorosłych mężczyzn chciało mnie w tej chwili zamordować, a mój najlepszy przyjaciel zachowuje się tak, jakby to była moja wina. Nienawidziłem wtedy całego świata.
-Louis, cholera jasna.- jęknąłem.- To nie jest moja wina. Pamiętasz cokolwiek z wczorajszego wieczoru?
-Jedynie to, że kupiłem dwie flaszki wódki i chyba obydwie opróżniłem, ale co ma to do drugiego?!- chłopak coraz bardziej się niecierpliwił.
-Kiedy piłeś drugą flaszkę, Zayn powiedział, że mam wyrwać laskę, która stała sama przy barze.- wpuściłem do ust powietrze, jednak szybko je wypuściłem.- Nie miałem na to ochoty, ale zgodziłem się. Zatańczyliśmy jeden taniec, gdy wróciłem do was, siedziałeś obrażony na cały świat i ruszyłeś na schody. Kiedy zniknąłeś, poszedłem za tobą, nie chciałem, żeby coś ci się stało. Podszedłem do ciebie, zacząłeś mnie osądzać, że tańczyłem z nią, jakbym chciał ją przelecieć, że nie zatańczyłem z tobą.- westchnąłem, przypominając sobie sytuację sprzed kilku godzin.- Zapaliliśmy wtedy papierosy, pożyczyłem je od Zayna… położyłem głowę na twoich kolanach, a ty…- przegryzłem wargę, zastanawiając się nad doborem słów.-… ty po prostu mnie pocałowałeś.- wyszeptałem.
-O mój Boże…- jęknął Tommo, krzyżując ręce na stole, po czym wsadził pomiędzy nimi a klatkę piersiową głowę. Spojrzałem na Richarda i Harry’ego, myśleli nas czymś bardzo intensywnie, jednak po chwili Richard zabrał głos.
-Jesteście obydwoje cholernie głupi. Nie rozumiecie, gdy się mówi do was zero związków homoseksualnych czy biseksualnych w boy bandzie?!
-Richard, tu nie ma żadnego związku! Jesteśmy przyjaciółmi.- syknąłem.
-Zamknij się, Styles.- warknął Griffiths. Wstał z miejsca i oparł dłonie o blat stołu.- Jesteście popieprzeni. Nie pomyśleliście, że teraz wszystkie media będą skupiały się znowu na was?! Robicie to wszystko specjalnie, prawda? Nie liczycie się z tym, że w zespole jest pięć członków, a nie dwoje, czyż nie?
-Richard!- wrzasnął Loueh. Wiedziałem, że to się nie skończy za dobrze. Louis był skłonny do kłótni, a już szczególnie z ludźmi, którzy pracowali w Modest! Nie zwracał uwagi czy był to Richard, magazynier czy recepcjonistka. Sądził, że wszyscy są ze sobą w zmowie i każdy z nich czyha na pieniądze, które my, One Direction zarabiamy.- Do ciebie nie dociera to, że byłem pijany?! Nie wiedziałem, co robię! To jasne, że gdybym nic nie wypił, nie pocałowałbym go! Głupi nie jestem.- syknął.
-Gówno nas to obchodzi. Stało się, Tomlinson. Pocałowałeś go, gdyby filmik nie wyciekł, dałbym was spokój, ale zobacz! Czarno na białym! Świadkowie są!- krzyknął Harry.
-Jakie czarno na białym?! O co wam, kurwa, chodzi?! Widać nasze twarze?! Nie! To wy jesteście popieprzeni!
-Nie tym tonem, Louis!- syknął Richard. Ja siedziałem i obserwowałem każdy ich ruch, to nie było na moje nerwy, modliłem się o to, żeby ta „rozmowa” zakończyła się w natychmiastowym tempie.- Nie pamiętasz, co ci mówiliśmy kilka miesięcy temu?- mężczyzna zmrużył oczy, zniżając swój ton. Chłopak otworzył usta, ale nic nie powiedział. Nie miałem pojęcia, o czym oni mówią, nie przypominam sobie żadnej rozmowy na nasz temat.- Co? Nie powiedziałeś swojemu chłopakowi?
-Jezu, zamknij się!- krzyknął.- Mówiłem, ale to wy nie rozumiecie, że to była moja pieprzona wina. Moja i alkoholu!
-Louis? O czym mi mówiłeś?- mruknąłem, łapiąc go za łokieć. Chłopak pokręcił jedynie głową, nie odpowiadając.
-Skoro mu mówiłeś, czemu on nie wie, o co chodzi?- zapytał cwaniacko Harry.
-Bo mu mówiłem! Tylko nie wspomniałem o…
-…o tym, że to ja kazałem mu przekazać? Widzę, że jesteś sprytny. Jednak nie jesteś taki głupi, Tomlinson.- dopowiedział.
-Louis, o co chodzi?!- byłem coraz bardziej niecierpliwy.
-Nic takiego, Curly.- westchnął.
-Twój chłoptaś…- zaczął Harry.
-Nie jestem jego chłopakiem!- poprawił go, po czym mężczyzna wywrócił oczami.
-Twój przyjaciel kilka miesięcy temu spotkał się z nami, prosiłem go.- westchnął cicho.- Na przełomie maja, czerwca zaczęły pojawiać się wasze zdjęcia… z koncertu, tajemnicze uśmieszki, przytulanie… cokolwiek. Fani zaczęli pieprzyć o tym całym Larrym, a mnie z Richardem krew zalewała. Poprosiliśmy któregoś dnia Louisa, by delikatnie przekazał ci to, żebyście ograniczyli swoje uśmieszki, spojrzenia i to wszystko. Żeby nikt tego nie dostrzegał.- przerwał na moment i odszedł od stołu.- Loueh nie jest taki głupi. Widzisz, Styles? On się o ciebie martwi, a mnie się niedobrze robi.- pokiwał głową.- Nie wspomniał ci jednak, że to ja prosiłem, by ci to powiedział.
-Kurwa! Możecie mi powiedzieć prosto z mostu, o co wam chodzi?!
-Harry.- jęknął Louis. Spojrzałem na niego.- Zostawmy nasze prywatne i osobiste sprawy pomiędzy czterema ścianami.- zacytował swoje słowa.- Mówi ci to coś?
-Tak, ale…
-Słuchaj. Spotkałem się z nimi któregoś dnia. Powiedzieli mi o tym całym zamieszaniu…
-Czyli co? Powiedziałeś to, bo oni ci kazali, tak?- mruknąłem zdezorientowany. Chłopak pokiwał twierdząco głową.
-Wytłumaczycie to sobie w domu, jeszcze jedna sprawa. Najważniejsza.- Magee ustał przy oknie z założonymi ramionami na piersi.
-Co jeszcze?- syknął Tommo.
-Więc tak… macie tydzień na wyjaśnienie tego gówna. Ta sprawa ma się wyjaśnić, nie mam pojęcia, jak to zrobicie.- oblizał usta.
-A jeśli nie?- mruknąłem.
-Jeśli nie, nie będziecie mieszkali razem.- odpowiedział Richard.
-Co?!- krzyknęliśmy jednocześnie.
-No co? Robimy to, byście nie stracili swoich wizerunków, do tego mamy prawo.- mruknął. Louis prychnął jedynie.
-To wszystko?- syknął.
-Tak, możecie iść. Do zobaczenia, chłopcy. Pamiętajcie, co mówiliśmy.- Richard posłał nam wymuszony uśmiech. Tommo wstał i z wielkim trzaśnięciem drzwi, opuścił pokój. Przełknąłem ślinę i pożegnałem się z mężczyznami.
Kiedy wyszedłem z pokoju, rozejrzałem się po korytarzu, jednak bruneta nigdzie nie było. Najwidoczniej zdążył już zjechać windą, ruszyłem powolnym krokiem do schodów. Miałem ochotę iść teraz na jakieś odludzie, przemyśleć to, a przede wszystkim być sam.

Louis’ POV

Zupełnie tego nie rozumiałem! Do jasnej cholery, co oni mogli nam zrobić?! Gówno. Myślą, że jak pracują w tej zasranej firmie, to mogą wszystko. Nienawidziłem ich z całego serca, mimo tego, że to im zawdzięczamy w połowie sukces. Bez przesady, żeby ingerować w nasze życie. Dobra, ten pocałunek naprawdę był przypadkiem! Byłem pijany, nie kontrolowałem sobą, ale skąd miałem wiedzieć, że oprócz nas jest jeszcze ktoś i filmuje to jak się wymieniamy śliną?! Nieważne, spróbuję o tym nie myśleć.
-Gdzie Harry, Louis?- spytał Paul, kiedy byłem już na parterze.
-Nie wiem.- syknąłem.- Zawieziesz mnie do domu?
-Jeśli tylko przyjdzie Harry.
-A nie możesz zadzwonić do Prestona, żeby tu przyjechał?- mruknąłem.
-Pokłóciliście się?
-A czy ma to jakiekolwiek znaczenie? Właśnie.- usiadłem na czarnym, skórzanym fotelu.
-Dobra. Niech ci będzie, zadzwonię do niego.- mężczyzna wyjął z kieszeni telefon i zaczął wystukiwać numer na ekranie.

Harry’s POV

Zeskoczyłem z ostatniego schodka i skręciłem w prawą stronę, kierując się do recepcji. Kiedy byłem już przy blacie, rozejrzałem się po hallu i spojrzałem na dwie znajome postacie. Podszedłem do nich bez entuzjazmu.
-Cześć.- westchnąłem, siadając na parapecie.
-Hej.- odpowiedział sucho Lou.
-Paul? Możecie jechać beze mnie, chcę się przejść.
-Właśnie dzwoni do Prestona. On się tobą zajmie.- wytłumaczył Loueh.
-Uhm… wolałbym iść sam, naprawdę.- westchnąłem cicho. Tommo wzruszył ramionami, rozkładając się na fotelu.

-Za ile będziesz w domu?- spytał Louis, kiedy wyszliśmy na zewnątrz.- Chyba powinniśmy pogadać.
-Uhm, nie wiem. Mamy godzinę trzynastą… postaram się być na piętnastą. Chcesz coś ze Starbucks’a?
-Mrożoną kawę.- odpowiedział.- Do zobaczenia.
-Cześć.- pożegnałem się, machając do Paula. Ruszyłem wraz z Prestonem do jego Land Rovera, który stał po drugiej stronie ulicy. Na szczęście żaden fan ani fotograf mnie nie zatrzymał, więc szybko znalazłem się w środku.
-Gdzie chcesz jechać, Harry?

-Och…- zamyśliłem się na chwilę.- Sam nie wiem. Zawieź mnie do Liama.- mruknąłem, zapinając pas. Preston ruszył z piskiem opon, powodując u mnie uderzenie czołem o oparcie jego siedzenia.- Dzięki.- zaśmiałem się, masując głowę. 
***

Trzeci rozdział gotowy. Cieszę się, że opowiadanie wam sie podoba. Miło, że pomimo zero obserwatorów, mam już kilka czytelników. Kocham was ♥

8 komentarzy:

  1. Jamlkdnjakjda *___*
    Czekam z niecierpliwością ;)
    A wgl to kiedy nowy ?
    Jak się w to wciągnęłam.
    Boże, dziękuj tutaj tej wspaniałej osobie, która to pisze <3
    To jest takie .... idealne *.*
    @ZaynSmille

    OdpowiedzUsuń
  2. supeeer, nie mogę się doczekać kolejnego :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Tylko ten modest strasznie denerwuje :/ oby Lou pogodził sie z Harrym nie lubie jak są smutni :( oby soe naprawio wszystko i wgl żeby modest soe już odpierdzielił :)) czekam na next x

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, z tej strony Majkel z Szablony1Kierunkowe. Prosiłabym o wklejenie buttonu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. przepraszam, że tak późno komentuję, ale wcześniej jakoś nie miałam czasu, wybacz ;(
    rozdział jest świetny, trzyma w napięciu :d trochę się boję o chłopców, ale cóż, życie... błagam tylko, żeby nie robili nic głupiego, a szczególnie Louis..
    no to co, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę duużo weny ;3 kocham Cię <3

    // @ShipperMonte

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę się doczekać 4! Jestem cholernie ciekawa co będzie dalej ;D
    @luv_myidols

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny. xx idę czytać następny .

    pozdrawiam:
    @Horan_Shawty z sayhimhello.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń