Liam mieszkał w jednej z najbogatszych
dzielnic Londynu, a dokładnie w Square Mile. Każdy z nas miał dom na obrzeżach
miasta, jednak Liam był człowiekiem, który uwielbiał przebywać w towarzystwie i
poznawać nowych ludzi. Zdecydował się więc na apartament w jednym z najwyższych
wieżowców w Londynie. Jego mieszkanie naprawdę było zaskakujące. Nie dość, że
chłopak miał blisko do każdego punktu w mieście, to wystrój jego apartamentu
był zadziwiająco niesamowity. Jego mieszkanie było tak przejrzyste i
przestrzenne. Miał wielkie okno, które ukazywało panoramę stolicy Anglii. Liam
mieszkał na czternastym piętrze, każdy z nas się dziwił, że nie boi się spać na
takiej wysokości, ale mówił, że się przyzwyczaił. W jego apartamencie
przeważały kolory jasne; beż, jasny brąz i biel. Takiego koloru były także jego
meble, wszystko wybrał i wystroił sam, co zszokowało cały zespół.
Pod budynek dojechaliśmy w kilkanaście
minut. Preston zaparkował w podziemnym parkingu, po czym wysiadłem z auta.
Poinformowałem mężczyznę, że nie musi ze mną iść, jedynie poprosiłem o to, by
był za jakąś godzinę z powrotem.
Zapukałem do drzwi na końcu korytarza,
jednak odpowiedziała mi cisza. Wyjąłem z kieszeni moją „kolekcję” kluczy i
wybrałem ten odpowiedni. Każdy z nas miał klucze do wzajemnych domów. Kiedy
jeden z nas gdzieś wyjeżdżał, reszta opiekowała się, tak zwanymi, kotkami,
pieskami i kwiatkami.
Wszedłem do środka, a ku moim oczom
ukazała się nieskazitelność… oprócz rozłożonej kanapy, na której spał Liam,
Zayn i Niall. Cała trójka była w samych bokserkach. Leżeli wtuleni w siebie.
Daddy po środku, Horan po prawo, a Malik po lewo. Dziwne, że zdążyli zasłonić
ogromne okna. Podszedłem do szyby, która ukazywała ponury Londyn i odsłoniłem
żaluzje. Pozwoliłem, by niewyraźne promienie słoneczne zawitały do tego
mieszkania. Następnie ruszyłem do kanapy, która była umieszczona na samym
środku apartamentu.
-Wstawajcie, lenie!- krzyknąłem, kładąc
się na chłopaków. Liam i Nialler mruknęli coś pod nosem, a Zayn ani drgnął.-
Jest już po trzynastej, koniec tego spania. Mogliście tyle nie balować.-
mruknąłem, schodząc z legowiska.
-Spieprzaj, Styles.- odezwał się Irish
boy.
-Słucham?- zaśmiałem się.- Ja mam
spieprzać?- pokręciłem głową.- Mniejsza o to. Fani się ucieszą, gdy zobaczą
wasze zdjęcie, na którym śpicie wtuleni w siebie i to prawie nadzy!-
zachichotałem, wyjmując z kieszeni iPhone’a.
-Styles, kurwa!- warknął blondyn.- Liam,
powiedz mu coś.- mruknął, wtulając twarz w jego szyję. Nakrył na całą trójkę
kołdrę i wrócił do spania.
-Harry… mówię ci coś.- Payne westchnął
przez sen.
-Ech… chciałem z wami pogadać, ale
widzę, że nie ma szans. Nieważne. Poczekam aż się zbudzicie.- ruszyłem do
lodówki, która była wbudowana w ścianę, zaraz przy wejściu. Rozejrzałem się po
półkach i wyciągnąłem butelkę coli. Następnie otworzyłem ją, siadając na fotelu
przy kanapie.
-A tylko ubrudzisz… będziesz czyścił
całe mieszkanie swoją szczoteczką do zębów.- mruknął Li.
-Też cie kocham, stary.- rozłożyłem nogi
na szklanym stoliczku, sącząc napój.- Tak swoją drogą. Byłem z Louis’m u
Simona…- mruknąłem.-… a w zasadzie o Richarda i Harry’ego.
-Po co nam to mówisz, Hazz?- odezwał się
Zayn. Podziwiałem go, on zazwyczaj spał jak zabity. Nawet jeśli by się paliło,
on nadal by spał, więc dziwne, że w tej chwili się przebudził.
-Wiesz, miałem nadzieję, że spytacie, po
co tam byłem, o czym gadaliśmy… ale cóż, jesteście mało domyślni.- Liam
przetarł oczy, zmieniając pozycję na siedzącą. Pozostała dwójka odsunęła się od
niego.
-Śpijcie, słoneczka.- Payne musnął
policzek każdego z nich, a ja zauważyłem uśmiechy na ich twarzach. Uwielbiałem
te widoki, gdy jeden martwił się o drugiego, wywołując przy tym uśmiech.
Chłopak zszedł z łóżka, a Niall i Zayn przysunęli się bliżej siebie.- Jeśli
chcecie, idźcie do sypialni. Sądzę, że będę rozmawiał z Harrym, a nie lubicie
spać przy hałasie.
-Zayn, idziemy? –zaspany głos Nialla,
zwrócił się do mulata, jednak ten nie odpowiedział. Spał.- Malik, kurwa!-
krzyknął, po chwili nasz Bad boy oprzytomniał.
-Zamknij mordę. Idę.- syknął, zwlekając
się z materaca. Patrzyłem na nich z uśmiechem na twarzy, po czym odprowadziłem
ich aż do sypialni Payne’a.
-Nie pozabijajcie się tylko!- krzyknął,
słysząc trzask drzwi.- Uch…- wypuścił powietrze, zapinając pasek od dżinsów.-
Zjesz coś?
-Nie, dzięki. Zjadłem tylko tosty rano,
ale nie jestem głodny.- pokręciłem głową.
-To dobrze, nie chce mi się nic ci grzać
ani robić.- pomiędzy nami nastała cisza.- No? Chciałeś pogadać.- mruknął, siadając
z powrotem na kanapie.
-Och tak. Pójdziemy na taras?-
spojrzałem na chłopaka. On skinął głową.
-Chcesz drinka?
-Och, poproszę.- uśmiechnąłem się. Liam
podszedł do baru, który znajdował się za kanapą i zaczął przyrządzać trunek. Po
kilku minutach podał mi wysoka szklankę z niebieskim alkoholem, podziękowałem i
ruszyłem z nim na górę. Tak, Liama apartament miał dwa piętra. Ponieważ
mieszkał na ostatnim piętrze, to do niego należał największe mieszkanie, drugie
piętro i taras.
Weszliśmy na zewnątrz, po czym
usiedliśmy na kanapie. Domyślałem się, że długo tu nie wysiedzimy, wiatr się nasilał.
-Więc, Harry… czemu się z nimi
spotkaliście?- zaczął.
-Larry.- mruknąłem.
Opowiedziałem chłopakowi całą historię.
Nie mogłem pominąć tego pieprzonego pocałunku, bo to on był tym całym trzonem
historii. Liam, jak to on, słuchał bardzo uważnie, kiwając co jakiś czas głową.
On naprawdę potrafił wysłuchać i pocieszyć człowieka, dlatego w zasadzie to za
każdym razem, gdy któryś z nas miał problem, szedł do Liama.
-Dobrze, czyli podsumujmy. Na imprezie
Louis miał do ciebie pretensje, że to z nim nie zatańczyłeś, a później się
całowaliście. Dzisiaj Richard wraz z Harrym zauważyli to, zaczęliście się
kłócić i postawili wam ultimatum; jeśli nie wytłumaczycie tego przez tydzień,
automatycznie was rozdzielają.- chłopak pokiwał głową, zamyślając się na chwilę.-
Wiesz, Harry…- westchnął.- …Louis nie jest hetero.- powiedział prosto z mostu,
na co ja wybałuszyłem oczy.- Uwierz mi.- wstał i ruszył do środka.- Chodź,
zmarzniemy. –oznajmił. Wstałem i ruszyłem za nim.- Nie rozumiem, jak możesz
tego nie widzieć.- mruknął, zeskakując z ostatniego schodka.- Co robicie?-
westchnął, widząc dwójkę przyjaciół przy kuchennym blacie. Najwidoczniej robili
śniadanio-obiad.
-Naleśniki! Zjesz z nami, tato?-
zachichotał Horan.
-Poproszę. Ale wracając do tematu,
Harreh… naprawdę, jesteś ślepy.
-Ale on…
-Nie wierz mu, Curly. Może tego nie
zauważać, bo po koncertach często oddalasz się od niego, idziesz niewiadomo
gdzie, a on wtedy siada za kulisami na jednych z kufrów i nad czymś rozmyśla.-
westchnął, siadając na kanapie.- Wiem, że on ciągle się tego wypiera, ale… no
sam nie wiem, po prostu takie jest moje zdanie.- dodał.
-Mówicie o Harrym?- odezwał się Zayn.-
Miałem wam o tym nie mówić, ale przed trasą nocował u mnie, spaliśmy razem i
mówił przez sen.- zaśmiał się gardłowo.- Ciągle mówił „Harry. Och, tak jest dobrze. Harold!”.- odpowiedział, a cała
trójka zaśmiała się. Jedynie ja siedziałem ze spuszczonym wzrokiem.- Nie bierz
tego do siebie, Harry. To było naprawdę śmieszne.- wyszczerzył się.
-Spoko.- mruknąłem.- A ty Nialler? Co o tym
myślisz?- zapytałem z nadzieją, że może on coś jeszcze dopowie.
-Harry, pytasz się, jakbyś mnie nie
znał.- jęknął.- Jesteście uroczy razem. Kocham wasz związek, kocham Larry’ego!-
krzyknął, a ja zachichotałem.- Wiesz? Związki homoseksualne są prawdziwsze od
heteroseksualnych…- zamyślił się na chwilę.-… oprócz Zerrie i Lanielle,
kochani. No i Nood.
-Nood?- mruknął Payne.
-Niall i Food to Nood. Od zawsze
shippowałem ten związek.- westchnął, nakładając naleśniki na talerz.
-Pasujecie idealnie.- zaśmiałem się na
co chłopcy przytaknęli.- Będę się zbierał…
-Już? Myślałem, że zostaniesz z nami na…
śniadanie? Obiad? Cokolwiek.- mruknął Zayn.
-Nie. Miałem być za dwie godziny w domu,
jeszcze wyskoczę do Starbucks’a.- wstałem z miejsca i ruszyłem do wyjścia.- Smacznego
i cześć.- uśmiechnąłem się do nich.
-Cześć. Trzymaj się, Styles.- chłopak
odprowadził mnie i uścisnął mocno.- Pamiętaj, co mówiłem. Moim zdaniem kłamie.-
wzruszył ramionami.
-Jasne. Dzięki. Do zobaczenia,
chłopaki!- krzyknąłem i wyszedłem z apartamentu.
-Wróciłem!- krzyknąłem, gdy tylko
przekroczyłem próg. Nic, cisza.- Louis? Jesteś?- zdjąłem buty, rzucając je po
drodze. Właśnie wchodziłem do kuchni, kiedy pod schodach zbiegł Tommo.- Cześć.
Proszę.- podałem mu kubek mrożonej kawy.
-Dzięki.- uśmiechnął się delikatnie,
siadając na krześle.- Co kupiłeś?- zapytał, widząc pełne reklamówki.
-Nic takiego, parę słodyczy, napojów,
owoce…- zacząłem wymieniać, kładąc kolejne produkty na blat.
-Pomogę ci.- odchrząknął, wstając z
miejsca. Wziął przedmioty i zaczął chować.- Gdzie byłeś?
-U Liama.- wzruszyłem ramionami,
opierając się dłońmi o stół. Chłopak schylał właśnie się do dolnej półki, więc
miałem okazję przypatrzeć się jego… tyłkowi. Chociaż robiłem to wiele razy, za
każdym razem wywoływał u mnie podniecenie. O matko, właśnie się do tego
przyznałem.
-I co u niego?- obrócił się w moją
stronę, a ja gwałtownie uniosłem wzrok.
-Uh, wszystko w porządku. Chłopcy są u
niego.- wzruszyłem ramionami.- Chciałeś porozmawiać.- usiadłem na blacie,
przyglądając się mu.
-Tak.- podszedł do mnie, stając obok.-
Chodźmy do salonu…- westchnął, idąc w stronę pokoju.
-Więc?- spytałem, siedząc już drugą
minutę w ciszy.
-Harry…- westchnął.- To trudne…
-Co masz na myśli?- mruknąłem
zdezorientowany. Jego palce błądziły nerwowo po dole koszulki.
-To mnie męczy.
-Ale co?- jęknąłem cicho.
-Męczy mnie to, że za każdym razem,
gdzie się nie pojawimy… oni robią z nas gejów.- mruknął.
-I?
-Harry, nie kocham cię w taki sposób,
jaki myślisz.
-Wiem, Tommo.- wyszeptałem.- Powtarzasz
mi to dość często, ale już to zrozumiałem.
-Więc czemu to ciągniesz? Nie widzisz,
że się w tym duszę?
-Czekaj… masz do mnie pretensje, że fani
nazywają nas Larrym? Tak?
-Nie mam pretensji, kocham cię jako
przyjaciela. Nic więcej, prawda? Ale ty na siłę próbujesz pokazać mediom, że
jest inaczej.- jego głos drżał.
-Nic nie komu nie pokazuję!- krzyknąłem.
Nie wiedziałem, co się dzieje, ale to na pewno nic dobrego.- Przepraszam…
-W porządku… nie chcę cię zranić,
Harreh. Sądzę, że powinniśmy przystopować… zmienić się.
-Do jasnej cholery, powiedz, o co ci
chodzi.
-Nie zachowujemy się jak przyjaciele.
Sądzę, że powinniśmy wytłumaczyć to gówno, że nic oprócz przyjaźni nie ma. A
później… później zastanowimy się co dalej.- wyszeptał.
-Co masz na myśli, mówiąc, że się zastanowimy?
-Sądzę, że powinienem się wyprowadzić.-
wymamrotał pod nosem. Przesłyszałem się, prawda? Powiedzcie, że to głupi żart.
-Co?- zaśmiałem się gardłowo.
-To, Harreh. Sądzę, że się wyprowadzę…
-Nie możesz.
-Czemu?
-Bo jesteśmy przyjaciółmi, tak?
-Właśnie, Harry…
-Jesteśmy przyjaciółmi, Tommo. Nie
pozwolę, by Modest, media czy fani… by to popsuli.- poczułem szczypanie pod
powiekami, zacisnąłem je i po chwili otworzyłem. Pozwoliłem pojedynczym kroplom
spłynąć na moje policzki.
-Curly, nie płacz… proszę.- szepnął.
-Mogę cię stracić, wiesz? Przez tę
pieprzoną imprezę.- załkałem.
-Nie stracisz, Harreh. Nie mów tak.
Przecież się przyjaźnimy… na zawsze.
-Stracę.- wyszeptałem.- Nieważne… dajmy
temu spokój. Załatwimy sprawę, zobaczymy, co czas przyniesie.- westchnąłem
cicho, podnosząc się z miejsca.
-Curly…
-Daj spokój.- zaśmiałem się ironicznie.-
Przepraszam, Louis… za wszystko. Za to, że jestem biseksualny, za to, że mi się
podobasz… okay?
-Harry, proszę…- wyszeptał.- Nie mów
tak.
-Wiesz, to zaczęło się, gdy ci
powiedziałem o mojej naturze.- westchnąłem, będąc odwróconym do niego tyłem.-
Nieważne.- ruszyłem w stronę schodów.
-Tak mi przykro, Curly…- zdążyłem
jedynie usłyszeć. Następnie zamknąłem się w swoim
pokoju, z którego korzystałem jedynie w skrajnych przypadkach. Zakluczyłem
drzwi i rzuciłem się na łóżko. Nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem płakać w
poduszkę.
Louis’ POV
Wiedziałem, że go zraniłem. Nie
przemyślałem tego, ale nie widziałem innego wyjścia. Jeśli tak dalej by tak
szło… to naprawdę wymsknęłoby się spod kontroli. Nie chciałem ranić ani siebie,
ani jego. Powtarzam; jestem w stu procentach hetero, mam… miałem dziewczynę i
układało się nam świetnie. Gdyby nie to, co się stało… bylibyśmy parą nadal.
Siedziałem na tej kanapie już dziesięć
minut, a jedyne, o czym myślałem, to powinienem
go przeprosić? Znałem go na tyle dobrze, by stwierdzić, że teraz siedzi w
swoim pokoju i szlocha. Nienawidziłem go ranić. To była jedna z tych rzeczy, za
które chciałem się zabić. Widząc płaczącego Harry’ego rozrywało mi serce. To
jeszcze bardziej bolało, niż widok płaczącej Hannah. Wiadomo, nie mogę porównać
tych dwóch osób do siebie, bo Hannah to dziewczyna, a Harry jest chłopakiem,
ale… to trudno wytłumaczyć. Kochałem i kocham nadal Hannah, ale jeśli miałbym wybierać
pomiędzy nią a nim… wybrałbym Curly’ego. To przykre, wiem, ale przecież dziewczynę
mogę znaleźć, a przyjaciela, takiego jak on… nie znajdę nigdzie i nigdy. On
jest jedyny w swoim rodzaju; jego włosy, oczy, dołeczki w policzkach… gdyby
kiedykolwiek ktoś mi powiedział, że poznam tak cudownego człowieka, nie
uwierzyłbym. Gdy pierwszy raz go zobaczyłem w toalecie, podczas przesłuchać w
xFactorze… zauroczył mnie. Wtedy jeszcze byliśmy tego samego wzrostu, a później
Harry rósł i rósł, a ja czułem się, jakbym stał w miejscu. Na początku
przeszkadzało mi to, że to ja jestem starszy, ale niższy, jednak później
zaczęło wydawać mi się za urocze. Może i miałem dwadzieścia jeden lat, a on
dziewiętnaście, ale… jak się do niego przytulałem, czułem się jak kilkulatek.
Po prostu wiedziałem, że jestem bezpieczny, ale za każdym razem uświadamiałem
sobie fakt, że to ja jestem za niego odpowiedzialny. W końcu Anne, mama
Stylesa, prosiła, żebym zajął się jej synem, gdy będziemy w trasie, w Londynie…
gdy będziemy razem. A teraz zastanawiałem się, dlaczego go zraniłem. On mi
ufał, a ja mu od tak powiedziałem, że się wyprowadzam… nie podjąłem decyzji,
ale… cholera, jestem w dupie.
-Curly?- zapukałem do drzwi chłopaka,
próbując najpierw je otworzyć, niestety, zamknął się na klucz.- Harreh.-
westchnąłem.- Wpuścisz mnie?- ponownie odpowiedziała mi cisza. Usiadłem pod
ścianą, podsuwając pod brodę kolana. Wyjąłem z kiszeni spodni iPhone’a i wystukałem
krótką wiadomość.
Do:
Curly :*
24.11.2012r.
g. 15:23
Przepraszam
Nie liczyłem na odpowiedź, więc po
wysłaniu, wstałem z podłogi i ruszyłem do swojego pokoju. Który był po lewo od naszej sypialni. Wszedłem do niego,
przeczesałem włosy dłonią i wypuściłem powietrze z ust. Usiadłem na łóżku,
patrząc na wyświetlacz telefonu. Milczał.
Harry’s POV
Chciałem mu odpisać, ale nie mogłem… a
może nie chciałem? W każdym razie nie wiedziałem nawet, co miałabym mu
odpowiedzieć. Patrzyłem się jedynie w ekran telefonu. Leżałem na łóżku, myśląc
o tym wszystkim. Sam nie wiem, jak mam się teraz zachowywać. Nie wiem, czy mnie
zranił… był… jest moim przyjacielem i nie chciał mnie krzywdzić, ale ta
informacja o przeprowadzce mnie zabolała. Jakby bał się, że myślę co chwilę, by
go pieprzyć. To nie była prawda. On naprawdę powinien zrozumieć, że
biseksualność to nie choroba. Chociaż… może on o tym wie, tylko ja odczuwam to
inaczej? Mniejsza z tym.
Kolejną godzinę spędziłem na łóżku,
rozmyślając. Nie miałem ochoty na nic, Louisa też nie słyszałem, nie
wiedziałem, co robi i nie interesowało mnie to za specjalnie.
Dopiero przed siedemnastą wyszedłem
z pokoju i ruszyłem do kuchni, bo szczerze mówiąc, zgłodniałem. Wszedłem do
pomieszczenia, a na krześle zauważyłem mojego współlokatora. Jęknąłem w duchu,
bo miałem nadzieję, że do końca dnia go nie spotkam.
-Cześć, Curly.- uśmiechnął się w
moją stronę.
-Cześć.- wyciągnąłem z lodówki
masło, ser i ogórek. Położyłem wszystko na blacie, zaczynając przygotowanie
kanapki.
-Co słychać?
-Nic takiego.- położyłem na chlebie
plasterek sera i kilka kawałków ogórka. Wziąłem ją do ręki i ruszyłem na górę.
-Curly?
-Hm?
-Jesteś na mnie zły?- spytał. Tak, Tommo. Teraz wiem, że jestem wściekły
za to, co powiedziałeś. Chcesz mnie zostawić. Chcesz się poddać.-
pomyślałem.
-Nie, no coś ty.- wymusiłem uśmiech
i szybko wbiegłem po schodach. Ponownie zamknąłem się na klucz i usiadłem na
łóżku. Szybko pochłonąłem kanapkę, wracając do pozycji leżącej. W tej samej
chwili usłyszałem dźwięk telefonu. Wyciągnąłem z kieszeni aparat, odblokowując
go.
Od: Liam
24.11.12r. g. 16:59
I jak, Harreh? Co u Louisa?
Wywróciłem oczami, szybko wystukując
odpowiedź
Do: Liam
24.11.12r. g. 17:00
Nijak. Można powiedzieć, że się
pokłóciliśmy : ).
Długo nie czekałem na odpowiedź.
Od:
Liam
24.11.12r. g. 17:03
Jak to? Wszystko w porządku, Hazz?
Do: Liam
24.11.12r. g. 17:05
Nie, Li. Nic nie jest w porządku,
ale nie przejmuj się.
Od: Liam
24.11.12r. g. 17:10
Będę się przejmował, jesteście moimi
przyjaciółmi, zależy mi na waszym szczęściu, jasne?
Do: Liam
24.11.12r. g. 17:13
Wyjaśnimy to pieprzone gówno,
później zobaczymy, co dalej.
Od: Liam
24.11.12r. g. 17:20
Co masz na myśli?
Do: Liam
24.11.12r. g. 17:25
Nic takiego. Wszystko w porządku x.
Od: Liam
24.11.12r. 17:27
Dowiem się, Harry. Nawet jeśli
miałbym użyć siły.
Nie odpisałem, położyłem telefon na
szafkę nocną, przeczesując kędzierzawe włosy dłonią. Wyciągnąłem z szuflady
książkę Noce w Rodanthe Nicholasa
Sparks’a. Otworzyłem na pierwszej stronie, rozłożyłem się wygodnie na łóżku, zaczynając
lekturę na kolejne godziny.
Po dwusetnej stronie spojrzałem na
zegarek, godzina 21:29. Odłożyłem ją na poprzednie miejsce, zszedłem z łóżka i
ruszyłem do sypialni, gdzie mieściła się garderoba.
Z półki chwyciłem bokserki od
Calvina Klein’a i ruszyłem do łazienki, po drodze rozpiąłem koszulę, a gdy
stałem przy drzwiach, poczułem czyjąś dłoń na swojej.
-Och. Widzę, że nie tylko ja wpadłem
na pomysł kąpieli.- melodyjny głos zachichotał.
-Tak, najwidoczniej tak.- skinąłem
głową.
-Masz zamiar wziąć prysznic?
-Uhm, tak…
-To dobrze, bo ja kąpiel.-
wyszczerzył się.- Chyba nie będę ci przeszkadzał?
-Nie. Ani trochę, przyzwyczaiłem
się.- zachichotałem pierwszy raz od kilku godzin.
-Cieszę się.- chłopak wszedł do
dużej łazienki. Jak na nas dwoje ona była ogromna. Wanna, jacuzzi, prysznic,
dwa zlewy, pisuar i toaleta. To może wydać się dużo, ale pomimo tego, jest taka
pusta… zdecydowanie za duża.
Zdjąłem ubrania, gdy ustałem przed
kabiną. Szybko pozbyłem się ciuchów. Loueh jeszcze napuszczał wodę do narożnej
wanny, dodając różne płyny do kąpieli. On był wielkim fanem tych wszystkich
pachnideł. Na jedną kąpiel dodawał chyba ze trzy rodzaje. Roztrzepałem jedynie
swoje włosy i wszedłem do brodzika, puszczając pierwsze krople wody ze
słuchawki.
-Miłej kąpieli.- zachichotałem,
wycierając mokre ręce w ręcznik.
-Wychodzisz już?- spytał, tworząc brodę z piany.
Uśmiechnąłem się delikatnie, widząc jego dzieło.
-Tak. Jestem śpiący. Dobranoc.
-Nie martw się, nie zasnę w wannie.
Też zaraz wychodzę. Dobranoc, Curly. Śpij dobrze.- odpowiedział. Zamknąłem za
sobą drzwi i ruszyłem do swojego pokoju. Miejmy nadzieję, że wszystko się ułoży…
oby.
***
Przepraszam, ten rozdział jest beznadziejny, ale chciałam go dodać jeszcze dzisiaj. Wybaczcie, obiecuję, że następny będzie lepszy.
Proszę, jeśli przeczytasz, napisz chociaż krótki komentarz, co o nim myślisz. Bardzo mi zależy na twojej opinii, kochanie.
P.S. Jeśli chcesz być powiadamiany o nowych rozdziałach, wpisz swój nick twittera w zakładce 'Informowani'
Kocham Was ♥
Rozdział nie jest beznadziejny! Przynajmniej dla mnie :) Szkoda mi Hazzy, przecież wiadomo że Lou go kocha tylko sam siebie oszukuje:c Nie mogę doczekać się następnego:D Też Cię kochamy <3
OdpowiedzUsuń@luv_myidols
Nie jest beznadziejny, superowo sie czyta :D nam nadzieje ze sie ulozy xd dodawaj szybko nastepny hehe ^^
OdpowiedzUsuńWcale nie jest beznadziejny, moim zdaniem świetny ! xx czekam na next <3
OdpowiedzUsuńOmg, jak ja kocham twój blog <3
OdpowiedzUsuńBeznadziejny ? Hahahah.
No chyba się przesłyszałam, słońce xD
On jest taki *___*
Kłótnia, kłótnia, to ma się ułożyć... ;/
Piękny rozdział :D
Czekam ;D
Rozdzial jest cudowny Skarbie, nie narzekaj, bo nie masz na co <3
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwoscia czekam na nastepny ;3 Zycze duuuzo weny :3 Kocham Cie <3
// @ShipperMonte
" -Powiedz mu coś!
OdpowiedzUsuń- Harry, mówię Ci coś... " - skąd ja to znam? haha.
Hahahahahah, o kurwa, Nood? Serio? Hahahaha, leżę, no ale cóż... z życie wzięte. Wracając do głównego tematu jakim jest Larry, to... płakałam razem z Hazzą, serio. :'( Nie wiem czemu ale w tym ff, ma sie wrażenie, że Louis jest takie egoistycznym dupkiem. Przynajmniej ja tak odczuwam... Też mam nadzieję, że wszystko się ułoży i że Loueh w końcu przyzna sie do uczucia jaki kieruje w stronę Hazzy... bo chyba o to w tym ff chodzi, nieprawdaż? :) Tyle ode mnie, czekam na następny rozdział z niecierpliwością, i dodaję ten blog na zakładkę z moimi ulubiony opowiadaniami. xx Przeczytałam to wszystko zaledwie w 2h. #fillajkfejm okok, kończę. Pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do siebie.
@Horan_Shawty z sayhimhello.blogspot.com
Lepszego się nie da napisać ! Naprawdę jest świetny :D Kocham Cię xx @Horanowska
OdpowiedzUsuńO rany, rany! SUPER rozdzial ! Wg super piszesz czekam na następne rozdzialy SZYBKO! Low ju tu. ;**
OdpowiedzUsuńjejciu... kocham to opowiadanie i rozdział nie jest beznadziejny tylko cudowny <3
OdpowiedzUsuńinformuj mnie @IKnetki
Cześć :D
OdpowiedzUsuńChciałam powiedzieć/napisać, że to opowiadanie czy tam ff, jak tam sobie wolisz jest genialne. Jestem LarryShipper i jaram się strasznie jak to czytam. Ciesze się, że nie rozkręcasz tego aż tak szybko, bo nie byłoby to fajne ;p
No i chciałam jeszcze dodać, że to ty jesteś beznadziejna, a nie rozdział. Bo rozdział jest super, tak samo jak ty. Nie waż się nigdy więcej powiedzieć, że twój rozdział jest beznadziejny! <3
Jeśli chcesz to wpadnij do mnie ;*
danger-feel.blogspot.com