czwartek, 25 lipca 2013

Chapter fourth


Liam mieszkał w jednej z najbogatszych dzielnic Londynu, a dokładnie w Square Mile. Każdy z nas miał dom na obrzeżach miasta, jednak Liam był człowiekiem, który uwielbiał przebywać w towarzystwie i poznawać nowych ludzi. Zdecydował się więc na apartament w jednym z najwyższych wieżowców w Londynie. Jego mieszkanie naprawdę było zaskakujące. Nie dość, że chłopak miał blisko do każdego punktu w mieście, to wystrój jego apartamentu był zadziwiająco niesamowity. Jego mieszkanie było tak przejrzyste i przestrzenne. Miał wielkie okno, które ukazywało panoramę stolicy Anglii. Liam mieszkał na czternastym piętrze, każdy z nas się dziwił, że nie boi się spać na takiej wysokości, ale mówił, że się przyzwyczaił. W jego apartamencie przeważały kolory jasne; beż, jasny brąz i biel. Takiego koloru były także jego meble, wszystko wybrał i wystroił sam, co zszokowało cały zespół.
Pod budynek dojechaliśmy w kilkanaście minut. Preston zaparkował w podziemnym parkingu, po czym wysiadłem z auta. Poinformowałem mężczyznę, że nie musi ze mną iść, jedynie poprosiłem o to, by był za jakąś godzinę z powrotem.

Zapukałem do drzwi na końcu korytarza, jednak odpowiedziała mi cisza. Wyjąłem z kieszeni moją „kolekcję” kluczy i wybrałem ten odpowiedni. Każdy z nas miał klucze do wzajemnych domów. Kiedy jeden z nas gdzieś wyjeżdżał, reszta opiekowała się, tak zwanymi, kotkami, pieskami i kwiatkami.
Wszedłem do środka, a ku moim oczom ukazała się nieskazitelność… oprócz rozłożonej kanapy, na której spał Liam, Zayn i Niall. Cała trójka była w samych bokserkach. Leżeli wtuleni w siebie. Daddy po środku, Horan po prawo, a Malik po lewo. Dziwne, że zdążyli zasłonić ogromne okna. Podszedłem do szyby, która ukazywała ponury Londyn i odsłoniłem żaluzje. Pozwoliłem, by niewyraźne promienie słoneczne zawitały do tego mieszkania. Następnie ruszyłem do kanapy, która była umieszczona na samym środku apartamentu.
-Wstawajcie, lenie!- krzyknąłem, kładąc się na chłopaków. Liam i Nialler mruknęli coś pod nosem, a Zayn ani drgnął.- Jest już po trzynastej, koniec tego spania. Mogliście tyle nie balować.- mruknąłem, schodząc z legowiska.
-Spieprzaj, Styles.- odezwał się Irish boy.
-Słucham?- zaśmiałem się.- Ja mam spieprzać?- pokręciłem głową.- Mniejsza o to. Fani się ucieszą, gdy zobaczą wasze zdjęcie, na którym śpicie wtuleni w siebie i to prawie nadzy!- zachichotałem, wyjmując z kieszeni iPhone’a.
-Styles, kurwa!- warknął blondyn.- Liam, powiedz mu coś.- mruknął, wtulając twarz w jego szyję. Nakrył na całą trójkę kołdrę i wrócił do spania.
-Harry… mówię ci coś.- Payne westchnął przez sen.
-Ech… chciałem z wami pogadać, ale widzę, że nie ma szans. Nieważne. Poczekam aż się zbudzicie.- ruszyłem do lodówki, która była wbudowana w ścianę, zaraz przy wejściu. Rozejrzałem się po półkach i wyciągnąłem butelkę coli. Następnie otworzyłem ją, siadając na fotelu przy kanapie.
-A tylko ubrudzisz… będziesz czyścił całe mieszkanie swoją szczoteczką do zębów.- mruknął Li.
-Też cie kocham, stary.- rozłożyłem nogi na szklanym stoliczku, sącząc napój.- Tak swoją drogą. Byłem z Louis’m u Simona…- mruknąłem.-… a w zasadzie o Richarda i Harry’ego.
-Po co nam to mówisz, Hazz?- odezwał się Zayn. Podziwiałem go, on zazwyczaj spał jak zabity. Nawet jeśli by się paliło, on nadal by spał, więc dziwne, że w tej chwili się przebudził.
-Wiesz, miałem nadzieję, że spytacie, po co tam byłem, o czym gadaliśmy… ale cóż, jesteście mało domyślni.- Liam przetarł oczy, zmieniając pozycję na siedzącą. Pozostała dwójka odsunęła się od niego.
-Śpijcie, słoneczka.- Payne musnął policzek każdego z nich, a ja zauważyłem uśmiechy na ich twarzach. Uwielbiałem te widoki, gdy jeden martwił się o drugiego, wywołując przy tym uśmiech. Chłopak zszedł z łóżka, a Niall i Zayn przysunęli się bliżej siebie.- Jeśli chcecie, idźcie do sypialni. Sądzę, że będę rozmawiał z Harrym, a nie lubicie spać przy hałasie.
-Zayn, idziemy? –zaspany głos Nialla, zwrócił się do mulata, jednak ten nie odpowiedział. Spał.- Malik, kurwa!- krzyknął, po chwili nasz Bad boy oprzytomniał.
-Zamknij mordę. Idę.- syknął, zwlekając się z materaca. Patrzyłem na nich z uśmiechem na twarzy, po czym odprowadziłem ich aż do sypialni Payne’a.
-Nie pozabijajcie się tylko!- krzyknął, słysząc trzask drzwi.- Uch…- wypuścił powietrze, zapinając pasek od dżinsów.- Zjesz coś?
-Nie, dzięki. Zjadłem tylko tosty rano, ale nie jestem głodny.- pokręciłem głową.
-To dobrze, nie chce mi się nic ci grzać ani robić.- pomiędzy nami nastała cisza.- No? Chciałeś pogadać.- mruknął, siadając z powrotem na kanapie.
-Och tak. Pójdziemy na taras?- spojrzałem na chłopaka. On skinął głową.
-Chcesz drinka?
-Och, poproszę.- uśmiechnąłem się. Liam podszedł do baru, który znajdował się za kanapą i zaczął przyrządzać trunek. Po kilku minutach podał mi wysoka szklankę z niebieskim alkoholem, podziękowałem i ruszyłem z nim na górę. Tak, Liama apartament miał dwa piętra. Ponieważ mieszkał na ostatnim piętrze, to do niego należał największe mieszkanie, drugie piętro i taras.
Weszliśmy na zewnątrz, po czym usiedliśmy na kanapie. Domyślałem się, że długo tu  nie wysiedzimy, wiatr się nasilał.
-Więc, Harry… czemu się z nimi spotkaliście?- zaczął.
-Larry.- mruknąłem.
Opowiedziałem chłopakowi całą historię. Nie mogłem pominąć tego pieprzonego pocałunku, bo to on był tym całym trzonem historii. Liam, jak to on, słuchał bardzo uważnie, kiwając co jakiś czas głową. On naprawdę potrafił wysłuchać i pocieszyć człowieka, dlatego w zasadzie to za każdym razem, gdy któryś z nas miał problem, szedł do Liama.
-Dobrze, czyli podsumujmy. Na imprezie Louis miał do ciebie pretensje, że to z nim nie zatańczyłeś, a później się całowaliście. Dzisiaj Richard wraz z Harrym zauważyli to, zaczęliście się kłócić i postawili wam ultimatum; jeśli nie wytłumaczycie tego przez tydzień, automatycznie was rozdzielają.- chłopak pokiwał głową, zamyślając się na chwilę.- Wiesz, Harry…- westchnął.- …Louis nie jest hetero.- powiedział prosto z mostu, na co ja wybałuszyłem oczy.- Uwierz mi.- wstał i ruszył do środka.- Chodź, zmarzniemy. –oznajmił. Wstałem i ruszyłem za nim.- Nie rozumiem, jak możesz tego nie widzieć.- mruknął, zeskakując z ostatniego schodka.- Co robicie?- westchnął, widząc dwójkę przyjaciół przy kuchennym blacie. Najwidoczniej robili śniadanio-obiad.
-Naleśniki! Zjesz z nami, tato?- zachichotał Horan.
-Poproszę. Ale wracając do tematu, Harreh… naprawdę, jesteś ślepy.
-Ale on…
-Nie wierz mu, Curly. Może tego nie zauważać, bo po koncertach często oddalasz się od niego, idziesz niewiadomo gdzie, a on wtedy siada za kulisami na jednych z kufrów i nad czymś rozmyśla.- westchnął, siadając na kanapie.- Wiem, że on ciągle się tego wypiera, ale… no sam nie wiem, po prostu takie jest moje zdanie.- dodał.
-Mówicie o Harrym?- odezwał się Zayn.- Miałem wam o tym nie mówić, ale przed trasą nocował u mnie, spaliśmy razem i mówił przez sen.- zaśmiał się gardłowo.- Ciągle mówił „Harry. Och, tak jest dobrze. Harold!”.- odpowiedział, a cała trójka zaśmiała się. Jedynie ja siedziałem ze spuszczonym wzrokiem.- Nie bierz tego do siebie, Harry. To było naprawdę śmieszne.- wyszczerzył się.
-Spoko.- mruknąłem.- A ty Nialler? Co o tym myślisz?- zapytałem z nadzieją, że może on coś jeszcze dopowie.
-Harry, pytasz się, jakbyś mnie nie znał.- jęknął.- Jesteście uroczy razem. Kocham wasz związek, kocham Larry’ego!- krzyknął, a ja zachichotałem.- Wiesz? Związki homoseksualne są prawdziwsze od heteroseksualnych…- zamyślił się na chwilę.-… oprócz Zerrie i Lanielle, kochani. No i Nood.
-Nood?- mruknął Payne.
-Niall i Food to Nood. Od zawsze shippowałem ten związek.- westchnął, nakładając naleśniki na talerz.
-Pasujecie idealnie.- zaśmiałem się na co chłopcy przytaknęli.- Będę się zbierał…
-Już? Myślałem, że zostaniesz z nami na… śniadanie? Obiad? Cokolwiek.- mruknął Zayn.
-Nie. Miałem być za dwie godziny w domu, jeszcze wyskoczę do Starbucks’a.- wstałem z miejsca i ruszyłem do wyjścia.- Smacznego i cześć.- uśmiechnąłem się do nich.
-Cześć. Trzymaj się, Styles.- chłopak odprowadził mnie i uścisnął mocno.- Pamiętaj, co mówiłem. Moim zdaniem kłamie.- wzruszył ramionami.
-Jasne. Dzięki. Do zobaczenia, chłopaki!- krzyknąłem i wyszedłem z apartamentu.

-Wróciłem!- krzyknąłem, gdy tylko przekroczyłem próg. Nic, cisza.- Louis? Jesteś?- zdjąłem buty, rzucając je po drodze. Właśnie wchodziłem do kuchni, kiedy pod schodach zbiegł Tommo.- Cześć. Proszę.- podałem mu kubek mrożonej kawy.
-Dzięki.- uśmiechnął się delikatnie, siadając na krześle.- Co kupiłeś?- zapytał, widząc pełne reklamówki.
-Nic takiego, parę słodyczy, napojów, owoce…- zacząłem wymieniać, kładąc kolejne produkty na blat.
-Pomogę ci.- odchrząknął, wstając z miejsca. Wziął przedmioty i zaczął chować.- Gdzie byłeś?
-U Liama.- wzruszyłem ramionami, opierając się dłońmi o stół. Chłopak schylał właśnie się do dolnej półki, więc miałem okazję przypatrzeć się jego… tyłkowi. Chociaż robiłem to wiele razy, za każdym razem wywoływał u mnie podniecenie. O matko, właśnie się do tego przyznałem.
-I co u niego?- obrócił się w moją stronę, a ja gwałtownie uniosłem wzrok.
-Uh, wszystko w porządku. Chłopcy są u niego.- wzruszyłem ramionami.- Chciałeś porozmawiać.- usiadłem na blacie, przyglądając się mu.
-Tak.- podszedł do mnie, stając obok.- Chodźmy do salonu…- westchnął, idąc w stronę pokoju.
-Więc?- spytałem, siedząc już drugą minutę w ciszy.
-Harry…- westchnął.- To trudne…
-Co masz na myśli?- mruknąłem zdezorientowany. Jego palce błądziły nerwowo po dole koszulki.
-To mnie męczy.
-Ale co?- jęknąłem cicho.
-Męczy mnie to, że za każdym razem, gdzie się nie pojawimy… oni robią z nas gejów.- mruknął.
-I?
-Harry, nie kocham cię w taki sposób, jaki myślisz.
-Wiem, Tommo.- wyszeptałem.- Powtarzasz mi to dość często, ale już to zrozumiałem.
-Więc czemu to ciągniesz? Nie widzisz, że się w tym duszę?
-Czekaj… masz do mnie pretensje, że fani nazywają nas Larrym? Tak?
-Nie mam pretensji, kocham cię jako przyjaciela. Nic więcej, prawda? Ale ty na siłę próbujesz pokazać mediom, że jest inaczej.- jego głos drżał.
-Nic nie komu nie pokazuję!- krzyknąłem. Nie wiedziałem, co się dzieje, ale to na pewno nic dobrego.- Przepraszam…
-W porządku… nie chcę cię zranić, Harreh. Sądzę, że powinniśmy przystopować… zmienić się.
-Do jasnej cholery, powiedz, o co ci chodzi.
-Nie zachowujemy się jak przyjaciele. Sądzę, że powinniśmy wytłumaczyć to gówno, że nic oprócz przyjaźni nie ma. A później… później zastanowimy się co dalej.- wyszeptał.
-Co masz na myśli, mówiąc, że się zastanowimy?
-Sądzę, że powinienem się wyprowadzić.- wymamrotał pod nosem. Przesłyszałem się, prawda? Powiedzcie, że to głupi żart.
-Co?- zaśmiałem się gardłowo.
-To, Harreh. Sądzę, że się wyprowadzę…
-Nie możesz.
-Czemu?
-Bo jesteśmy przyjaciółmi, tak?
-Właśnie, Harry…
-Jesteśmy przyjaciółmi, Tommo. Nie pozwolę, by Modest, media czy fani… by to popsuli.- poczułem szczypanie pod powiekami, zacisnąłem je i po chwili otworzyłem. Pozwoliłem pojedynczym kroplom spłynąć na moje policzki.
-Curly, nie płacz… proszę.- szepnął.
-Mogę cię stracić, wiesz? Przez tę pieprzoną imprezę.- załkałem.
-Nie stracisz, Harreh. Nie mów tak. Przecież się przyjaźnimy… na zawsze.
-Stracę.- wyszeptałem.- Nieważne… dajmy temu spokój. Załatwimy sprawę, zobaczymy, co czas przyniesie.- westchnąłem cicho, podnosząc się z miejsca.
-Curly…
-Daj spokój.- zaśmiałem się ironicznie.- Przepraszam, Louis… za wszystko. Za to, że jestem biseksualny, za to, że mi się podobasz… okay?
-Harry, proszę…- wyszeptał.- Nie mów tak.
-Wiesz, to zaczęło się, gdy ci powiedziałem o mojej naturze.- westchnąłem, będąc odwróconym do niego tyłem.- Nieważne.- ruszyłem w stronę schodów.
-Tak mi przykro, Curly…- zdążyłem jedynie usłyszeć. Następnie zamknąłem się w swoim pokoju, z którego korzystałem jedynie w skrajnych przypadkach. Zakluczyłem drzwi i rzuciłem się na łóżko. Nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem płakać w poduszkę.

Louis’ POV

Wiedziałem, że go zraniłem. Nie przemyślałem tego, ale nie widziałem innego wyjścia. Jeśli tak dalej by tak szło… to naprawdę wymsknęłoby się spod kontroli. Nie chciałem ranić ani siebie, ani jego. Powtarzam; jestem w stu procentach hetero, mam… miałem dziewczynę i układało się nam świetnie. Gdyby nie to, co się stało… bylibyśmy parą nadal.
Siedziałem na tej kanapie już dziesięć minut, a jedyne, o czym myślałem, to powinienem go przeprosić? Znałem go na tyle dobrze, by stwierdzić, że teraz siedzi w swoim pokoju i szlocha. Nienawidziłem go ranić. To była jedna z tych rzeczy, za które chciałem się zabić. Widząc płaczącego Harry’ego rozrywało mi serce. To jeszcze bardziej bolało, niż widok płaczącej Hannah. Wiadomo, nie mogę porównać tych dwóch osób do siebie, bo Hannah to dziewczyna, a Harry jest chłopakiem, ale… to trudno wytłumaczyć. Kochałem i kocham nadal Hannah, ale jeśli miałbym wybierać pomiędzy nią a nim… wybrałbym Curly’ego. To przykre, wiem, ale przecież dziewczynę mogę znaleźć, a przyjaciela, takiego jak on… nie znajdę nigdzie i nigdy. On jest jedyny w swoim rodzaju; jego włosy, oczy, dołeczki w policzkach… gdyby kiedykolwiek ktoś mi powiedział, że poznam tak cudownego człowieka, nie uwierzyłbym. Gdy pierwszy raz go zobaczyłem w toalecie, podczas przesłuchać w xFactorze… zauroczył mnie. Wtedy jeszcze byliśmy tego samego wzrostu, a później Harry rósł i rósł, a ja czułem się, jakbym stał w miejscu. Na początku przeszkadzało mi to, że to ja jestem starszy, ale niższy, jednak później zaczęło wydawać mi się za urocze. Może i miałem dwadzieścia jeden lat, a on dziewiętnaście, ale… jak się do niego przytulałem, czułem się jak kilkulatek. Po prostu wiedziałem, że jestem bezpieczny, ale za każdym razem uświadamiałem sobie fakt, że to ja jestem za niego odpowiedzialny. W końcu Anne, mama Stylesa, prosiła, żebym zajął się jej synem, gdy będziemy w trasie, w Londynie… gdy będziemy razem. A teraz zastanawiałem się, dlaczego go zraniłem. On mi ufał, a ja mu od tak powiedziałem, że się wyprowadzam… nie podjąłem decyzji, ale… cholera, jestem w dupie.

-Curly?- zapukałem do drzwi chłopaka, próbując najpierw je otworzyć, niestety, zamknął się na klucz.- Harreh.- westchnąłem.- Wpuścisz mnie?- ponownie odpowiedziała mi cisza. Usiadłem pod ścianą, podsuwając pod brodę kolana. Wyjąłem z kiszeni spodni iPhone’a i wystukałem krótką wiadomość.

Do: Curly :*

24.11.2012r. g. 15:23

Przepraszam

Nie liczyłem na odpowiedź, więc po wysłaniu, wstałem z podłogi i ruszyłem do swojego pokoju. Który był po lewo od naszej sypialni. Wszedłem do niego, przeczesałem włosy dłonią i wypuściłem powietrze z ust. Usiadłem na łóżku, patrząc na wyświetlacz telefonu. Milczał.

Harry’s POV

Chciałem mu odpisać, ale nie mogłem… a może nie chciałem? W każdym razie nie wiedziałem nawet, co miałabym mu odpowiedzieć. Patrzyłem się jedynie w ekran telefonu. Leżałem na łóżku, myśląc o tym wszystkim. Sam nie wiem, jak mam się teraz zachowywać. Nie wiem, czy mnie zranił… był… jest moim przyjacielem i nie chciał mnie krzywdzić, ale ta informacja o przeprowadzce mnie zabolała. Jakby bał się, że myślę co chwilę, by go pieprzyć. To nie była prawda. On naprawdę powinien zrozumieć, że biseksualność to nie choroba. Chociaż… może on o tym wie, tylko ja odczuwam to inaczej? Mniejsza z tym.
            Kolejną godzinę spędziłem na łóżku, rozmyślając. Nie miałem ochoty na nic, Louisa też nie słyszałem, nie wiedziałem, co robi i nie interesowało mnie to za specjalnie.
            Dopiero przed siedemnastą wyszedłem z pokoju i ruszyłem do kuchni, bo szczerze mówiąc, zgłodniałem. Wszedłem do pomieszczenia, a na krześle zauważyłem mojego współlokatora. Jęknąłem w duchu, bo miałem nadzieję, że do końca dnia go nie spotkam.
            -Cześć, Curly.- uśmiechnął się w moją stronę.
            -Cześć.- wyciągnąłem z lodówki masło, ser i ogórek. Położyłem wszystko na blacie, zaczynając przygotowanie kanapki.
            -Co słychać?
            -Nic takiego.- położyłem na chlebie plasterek sera i kilka kawałków ogórka. Wziąłem ją do ręki i ruszyłem na górę.
            -Curly?
            -Hm?
            -Jesteś na mnie zły?- spytał. Tak, Tommo. Teraz wiem, że jestem wściekły za to, co powiedziałeś. Chcesz mnie zostawić. Chcesz się poddać.- pomyślałem.
            -Nie, no coś ty.- wymusiłem uśmiech i szybko wbiegłem po schodach. Ponownie zamknąłem się na klucz i usiadłem na łóżku. Szybko pochłonąłem kanapkę, wracając do pozycji leżącej. W tej samej chwili usłyszałem dźwięk telefonu. Wyciągnąłem z kieszeni aparat, odblokowując go.

            Od: Liam

            24.11.12r. g. 16:59
           
            I jak, Harreh? Co u Louisa?

            Wywróciłem oczami, szybko wystukując odpowiedź

            Do: Liam
           
            24.11.12r. g. 17:00

            Nijak. Można powiedzieć, że się pokłóciliśmy : ).

            Długo nie czekałem na odpowiedź.

            Od: Liam

            24.11.12r. g. 17:03

            Jak to? Wszystko w porządku, Hazz?

           
            Do: Liam

            24.11.12r. g. 17:05

            Nie, Li. Nic nie jest w porządku, ale nie przejmuj się.

           
            Od: Liam

            24.11.12r. g. 17:10

            Będę się przejmował, jesteście moimi przyjaciółmi, zależy mi na waszym szczęściu, jasne?

           
            Do: Liam

            24.11.12r. g. 17:13

            Wyjaśnimy to pieprzone gówno, później zobaczymy, co dalej.


            Od: Liam

            24.11.12r. g. 17:20

            Co masz na myśli?


            Do: Liam

            24.11.12r. g. 17:25

            Nic takiego. Wszystko w porządku x.


            Od: Liam

            24.11.12r. 17:27

            Dowiem się, Harry. Nawet jeśli miałbym użyć siły.

            Nie odpisałem, położyłem telefon na szafkę nocną, przeczesując kędzierzawe włosy dłonią. Wyciągnąłem z szuflady książkę Noce w Rodanthe Nicholasa Sparks’a. Otworzyłem na pierwszej stronie, rozłożyłem się wygodnie na łóżku, zaczynając lekturę na kolejne godziny.
            Po dwusetnej stronie spojrzałem na zegarek, godzina 21:29. Odłożyłem ją na poprzednie miejsce, zszedłem z łóżka i ruszyłem do sypialni, gdzie mieściła się garderoba.
            Z półki chwyciłem bokserki od Calvina Klein’a i ruszyłem do łazienki, po drodze rozpiąłem koszulę, a gdy stałem przy drzwiach, poczułem czyjąś dłoń na swojej.
            -Och. Widzę, że nie tylko ja wpadłem na pomysł kąpieli.- melodyjny głos zachichotał.
            -Tak, najwidoczniej tak.- skinąłem głową.
            -Masz zamiar wziąć prysznic?
            -Uhm, tak…
            -To dobrze, bo ja kąpiel.- wyszczerzył się.- Chyba nie będę ci przeszkadzał?
            -Nie. Ani trochę, przyzwyczaiłem się.- zachichotałem pierwszy raz od kilku godzin.
            -Cieszę się.- chłopak wszedł do dużej łazienki. Jak na nas dwoje ona była ogromna. Wanna, jacuzzi, prysznic, dwa zlewy, pisuar i toaleta. To może wydać się dużo, ale pomimo tego, jest taka pusta… zdecydowanie za duża.
            Zdjąłem ubrania, gdy ustałem przed kabiną. Szybko pozbyłem się ciuchów. Loueh jeszcze napuszczał wodę do narożnej wanny, dodając różne płyny do kąpieli. On był wielkim fanem tych wszystkich pachnideł. Na jedną kąpiel dodawał chyba ze trzy rodzaje. Roztrzepałem jedynie swoje włosy i wszedłem do brodzika, puszczając pierwsze krople wody ze słuchawki.
           
            -Miłej kąpieli.- zachichotałem, wycierając mokre ręce w ręcznik.
            -Wychodzisz  już?- spytał, tworząc brodę z piany. Uśmiechnąłem się delikatnie, widząc jego dzieło.
            -Tak. Jestem śpiący. Dobranoc.

            -Nie martw się, nie zasnę w wannie. Też zaraz wychodzę. Dobranoc, Curly. Śpij dobrze.- odpowiedział. Zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem do swojego pokoju. Miejmy nadzieję, że wszystko się ułoży… oby.
***

Przepraszam, ten rozdział jest beznadziejny, ale chciałam go dodać jeszcze dzisiaj. Wybaczcie, obiecuję, że następny będzie lepszy. 
Proszę, jeśli przeczytasz, napisz chociaż krótki komentarz, co o nim myślisz. Bardzo mi zależy na twojej opinii, kochanie.

P.S. Jeśli chcesz być powiadamiany o nowych rozdziałach, wpisz swój nick twittera w zakładce 'Informowani'
Kocham Was ♥

10 komentarzy:

  1. Rozdział nie jest beznadziejny! Przynajmniej dla mnie :) Szkoda mi Hazzy, przecież wiadomo że Lou go kocha tylko sam siebie oszukuje:c Nie mogę doczekać się następnego:D Też Cię kochamy <3
    @luv_myidols

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jest beznadziejny, superowo sie czyta :D nam nadzieje ze sie ulozy xd dodawaj szybko nastepny hehe ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Wcale nie jest beznadziejny, moim zdaniem świetny ! xx czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg, jak ja kocham twój blog <3
    Beznadziejny ? Hahahah.
    No chyba się przesłyszałam, słońce xD
    On jest taki *___*
    Kłótnia, kłótnia, to ma się ułożyć... ;/
    Piękny rozdział :D
    Czekam ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdzial jest cudowny Skarbie, nie narzekaj, bo nie masz na co <3
    Z niecierpliwoscia czekam na nastepny ;3 Zycze duuuzo weny :3 Kocham Cie <3

    // @ShipperMonte

    OdpowiedzUsuń
  6. " -Powiedz mu coś!
    - Harry, mówię Ci coś... " - skąd ja to znam? haha.
    Hahahahahah, o kurwa, Nood? Serio? Hahahaha, leżę, no ale cóż... z życie wzięte. Wracając do głównego tematu jakim jest Larry, to... płakałam razem z Hazzą, serio. :'( Nie wiem czemu ale w tym ff, ma sie wrażenie, że Louis jest takie egoistycznym dupkiem. Przynajmniej ja tak odczuwam... Też mam nadzieję, że wszystko się ułoży i że Loueh w końcu przyzna sie do uczucia jaki kieruje w stronę Hazzy... bo chyba o to w tym ff chodzi, nieprawdaż? :) Tyle ode mnie, czekam na następny rozdział z niecierpliwością, i dodaję ten blog na zakładkę z moimi ulubiony opowiadaniami. xx Przeczytałam to wszystko zaledwie w 2h. #fillajkfejm okok, kończę. Pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do siebie.


    @Horan_Shawty z sayhimhello.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Lepszego się nie da napisać ! Naprawdę jest świetny :D Kocham Cię xx @Horanowska

    OdpowiedzUsuń
  8. O rany, rany! SUPER rozdzial ! Wg super piszesz czekam na następne rozdzialy SZYBKO! Low ju tu. ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. jejciu... kocham to opowiadanie i rozdział nie jest beznadziejny tylko cudowny <3
    informuj mnie @IKnetki

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześć :D
    Chciałam powiedzieć/napisać, że to opowiadanie czy tam ff, jak tam sobie wolisz jest genialne. Jestem LarryShipper i jaram się strasznie jak to czytam. Ciesze się, że nie rozkręcasz tego aż tak szybko, bo nie byłoby to fajne ;p
    No i chciałam jeszcze dodać, że to ty jesteś beznadziejna, a nie rozdział. Bo rozdział jest super, tak samo jak ty. Nie waż się nigdy więcej powiedzieć, że twój rozdział jest beznadziejny! <3

    Jeśli chcesz to wpadnij do mnie ;*
    danger-feel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń