Właśnie
nałożyłem na swój talerz z makaronem sos do spaghetti, kiedy usłyszałem mocne
trzaśnięcie furtką, a krótką chwilę później drzwiami. Mieszkałem jedynie z
Louisem, więc mogłem się domyśleć, że to on przyszedł. Najwidoczniej był hm…
wkurwiony. Dwa lata i cztery miesiące naszej przyjaźni pozwoliły mi na to, by
poznać chłopaka lepiej niż można przypuszczać. Chłopak często się denerwował,
ale nie aż tak, by prawie urywać drzwi z nawiasów, więc musiało być to coś
poważnego. Niech zgadnę… coś poszło nie tak z Hannah. Nic innego nie
przychodziło mi do głowy, przed wyjściem mówił, że wychodzi do niej. No tak,
nie widział się z nią kilka miesięcy przez naszą trasę. Pewnie, gdy miał wolne,
przylatywał do Londynu, by się z nią spotkać, ale to nie mogli pozwolić sobie
na wakacje czy coś, bo nasza najdłuższa przerwa trwała tydzień, więc kilka
godzin samolotem, kilkudniowe spędzanie czasu i znowu odlot. Tak to
mniej-więcej wyglądało. Skąd wiem? Louis wszystko
mi mówi. Wie, że mi może powiedzieć wszystko, to co mi przekaże, zostaje
pomiędzy nami, proste. Dobra, może przesadzam, nie mówi mi wszystkiego, co
myśli i co czuje, ale to chyba normalne. Cóż, zdarzyło mu się raz powiedzieć po
pijaku kilka, jak dla mnie, mało interesujących rzeczy. Na przykład to jak prawie doszło do ich, Louisa i Hanny,
pierwszego razu. No powiedzcie mi, po co mi to wiedzieć? To są chyba te sprawy, które powinno się trzymać dla
siebie, prawda?
Usłyszałem
kolejne trzaśnięcie drzwi, tym razem, jak mogę przypuszczać, do naszej sypialni. Tak, tak, Louis i ja
śpimy w jednym pokoju, ba! W jednym łóżku. Żadnemu z nas to jednak nie
przeszkadza, tak jest od początku naszej znajomości, przyzwyczailiśmy się do
tego. W mediach jesteśmy znani jako Larry
Stylinson. Nie wiem czemu, może dlatego, że zdaniem Louisa chyba za daleko to się posunęło. Uhm… zdaniem Louisa. Co ja
sądzę na ten temat? Nie przeszkadza mi to ani trochę. Jednak Loueh ostatnio mi
zdradził, że wolałby, gdyby nasze prywatne sprawy, czyli spanie ze sobą czy
delikatne pocałunki, nie wybiegały poza ten dom. Zgodziłem się, bo nie chcę ranić
mojego przyjaciela. Pocieszam się tym, że chociaż w domu pozwala mi spędzać ze
sobą trochę czasu, który poświęcamy na mizianie
się. To może się wydać dziwne, że Louis ma dziewczynę, a ja z nim
zachowujemy się jak para. Jednak oboje jesteśmy tolerancyjni, żadne z nas nie
wstydzi się okazywać uczuć pomiędzy nami. Mogę was zapewnić- Louis jest hetero…
przynajmniej tak mówił. Tak czy owak, on wciąż lubi składać na mojej szyi
delikatne pocałunki albo mnie rozbierać. To drugie to chyba jego hobby, ale nie
przeszkadza mi to. Ja jestem bi. Oooch! Zdziwieni? Nie wydaję mi się. Tak,
Louis wie o tym, że raczej czuję coś do niego, ale obiecałem mu, że będę
zachowywał się tak jak przyjaciel. Chociaż szło mi coraz gorzej, naprawdę,
starałem się. Louis też mi obiecał, że nie będzie drążył tematu i na tym się
skończyło, uznaliśmy, że zostanie tak jak było przed moim wyznaniem.
Chwyciłem
z blatu stołu talerz, ruszyłem na górę. Miałem nadzieję, że zechce ze mną
porozmawiać, a spaghetti… przyda się mu bardziej. Zawsze powtarzaliśmy, że
jedzenie jest dobre na wszystko.
-Lou?-
zapytałem cicho, ale tak, by chłopak mnie usłyszał.
-Zostaw
mnie, Harry. Przepraszam, ale nie mam nastroju na rozmowy.
-Nie musimy rozmawiać, mam
spaghetti, pomyślałem, że zjesz.
-Uhm. Dobrze, wejdź.
Nacisnąłem klamkę i wszedłem do
pokoju. Louis leżał na plecach i patrzył się w sufit. To nie było w jego stylu,
musiało się coś stać poważnego, a ja dowiem się co.
-Cześć, Boo Bear.- uśmiechnąłem się,
siadając na brzegu łóżka.
-Hej, Curly. Dzięki za spaghetti.-
chłopak przejął talerz i zmienił pozycję na siedzącą. Machnąłem ręką i wstałem
z łóżka.- Gdzie idziesz?- spytał, nawijając makaron na widelec.
-Na dół, nie chciałeś rozmawiać,
więc już wychodzę.
-Och… a jeśli zmieniłem zdanie?- zatrzepotał
rzęsami. Dopiero teraz zauważyłem, że płakał. Oczy miał czerwone od łez.
-Jeśli tak się stało, zostanę. Po to
jestem, Loueh.
-Więc chodź tutaj.- niebieskooki
poklepał miejsce obok, uśmiechając się. Wykonałem jego prośbę i usiadłem kilka
milimetrów od niego, ocierając się o jego ramię.
-Smacznego, Tommo.- uśmiechnąłem
się. Chłopak odwzajemnił to uśmiechem. Spojrzałem na danie, które było już w
połowie pochłonięte i… poczułem, jak burczy mi w brzuchu. Pomimo wielkiego
zainteresowania daniem, Louis usłyszał dźwięk wydobywający się z mojego
brzucha.
-Curly? Słyszę, jak twój żołądek
domaga się jedzenia. Czemu nie zrobiłeś sobie porcji spaghetti?
-Uhm, zrobiłem, ale oddałem ją
tobie.- zacząłem bawić się palcami. Wiedziałem, że Louis nie będzie zadowolony,
nie lubił, a nawet nienawidził, gdy oddawałem mu swoje jedzenie.
-Harry.- jęknął, odkładając talerz
na bok.- Dobrze wiesz, że nienawidzę…
-…Gdy oddaję ci swoją porcję.-
wywróciłem oczami, słysząc to zdanie po raz tysięczny.- Ale naprawdę nie jestem
głodny.
-Wcale, tylko twój brzuch prawie
zjada twoje płuca…- mruknął. Spojrzałem na niego i zmarszczyłem czoło.
-Jak brzuch… i płuca… jeść… co?
-Och, zapomnij.- pokręcił głową i
usiadł po turecku, będąc skierowanym w mój profil.- A teraz grzecznie zjesz to,
co zostało… owszem, zjadłem prawie wszystko, ale jeśli będziesz chciał, na
kolacje zrobię ci…
-Nie, nie zrobisz, bo nie ma już
mięsa.- wyszczerzyłem się.
-To zrobię naleśniki. Nieważne.
Nakarmię cię, bo jak zwykle się ubrudzisz albo coś.- westchnął, nabierając
pastę na widelec. Zachichotałem cicho, kiedy miałem już makaron w buzi.-
Grzeczny chłopak.- wyszczerzył się.
-Chcesz pogadać? Bo wiem, że dobra
mina do złej gry, Tommo. Mnie nie oszukasz.- pokręciłem głową, kiedy
przełknąłem porcję. Louis westchnął cicho, grzebiąc widelcem w makaronie.
-Hannah mnie zdradziła.- mruknął.
-Słucham?- wytrzeszczyłem oczy. Co
jak co, ale zdrady po Hannie się nie spodziewałem. Chyba była ostatnią osobą,
którą o nią bym posądził.- Hannah? Hannah Walker?
-Tak, Harry! Hannah Walker!-
syknął.- Moja była dziewczyna.
-Ale jak?- westchnąłem. Chłopak
wypuścił powietrze i spojrzał na mnie. Jego oczy wypełniły się łzami. Odstawił
talerz na szafkę nocną i mocno się we mnie wtulił.- Och, Louis. Przepraszam,
nie chciałem być wścibski.- wyszeptałem, zamykając go w mocnym uścisku.
Pozwoliłem mu się wypłakać w moją kraciastą koszulę. Nie odzywałem się, tylko
gładziłem jego plecy, wiedziałem, że to było to, czego teraz potrzebował. Po
kilku minutach oderwał się ode mnie i wytarł policzki.
-Przepraszam, masz teraz cały mokry
rękaw.- wskazał na kawałek materiału. Był tak tym przejętym, jakby to był
największa zbrodnia na świecie.
-Przestań, Lou. Wyschnie.-
westchnąłem.- To ja przepraszam, to twoja sprawa, ale myślałem, że...
-… Że wygadanie mi pomoże. Masz
rację, Harry, pomoże. Ale uwierz, te kilka lat związku mnie w tym momencie
przytłaczają.- westchnął.
-Rozumiem, powiesz, gdy będziesz
gotowy. Nie naciskam na ciebie, Loueh.- uśmiechnął się delikatnie, składając na
jego czole pocałunek.
-Uwielbiam to, że rozumiemy się bez
słów, Curly.- mruknął, przylegając do mojego prawego boku. Objął mnie w pasie,
po czym zrobiłem to samo.- Obiecuję, że niedługo ci wszystko wytłumaczę,
Harreh.- wyszeptał, bawiąc się guzikiem od mojej koszuli. Skinąłem głową,
obserwując każdy jego ruch. W tym samym czasie poczułem wibracje w mojej
kieszeni. Wyjąłem z niej mojego i Phone’a i odczytałem wiadomość, którą przed
chwila dostałem.
Od: Nialler
23.11.2012 r. g.
15:39
Idę z chłopakami
do klubu Devil. Idziecie z nami, moje gołąbeczki <3? x
Uśmiechnąłem się sam do siebie i
spojrzałem na chłopaka, który był zafascynowany moimi guzikami, ale oprócz
tego, był też czymś zamyślony.
-Masz ochotę iść z chłopakami do
klubu?- zwróciłem się do Louisa, przerywając jego zajęcie. Uniósł głowę do góry
i wzruszył ramionami.- Chodź, rozerwiesz się trochę, zapomnisz…- chłopak
przerwał mi w połowie zdania.
-Nie chcę o niej zapominać, Curly.
Kochałem ją…
-Boo Bear, rozluźnisz się, zgoda?-
musnąłem jego gęste włosy, na co on wtulił się w moje ciało jeszcze bardziej
-Och, zgoda. Jeśli ci zależy…
pójdziemy.- mruknął cicho.- Ładnie pachniesz.- dorzucił po chwili.
- Dzięki. To twoje perfumy.-
zachichotałem, wystukując krótką wiadomość o treści „O której i gdzie?”. Nie czekałem długo na odpowiedź.
Od: Nialler
23.11.201 r. g.
15:44
O 19
przyjedziemy po was <3.
Ponownie zachichotałem. Nialler
chyba był największym Larry Shipper, jakiego znałem. To on jako pierwszy
zorientował się, że pomiędzy nami nie ma jedynie przyjaźni. Przynajmniej on tak
sądził. Powiedziałem mu o wszystkim, że jestem bi, a Lou hetero. Zrozumiał, ale
wciąż miał nadzieję, że zejdziemy się i będziemy szczęśliwą parą gejów. Reszta
zespołu też wiedziała o mojej „naturze”, ale traktowali mnie, jakbym i tego nie
powiedział. Może to i dobrze? Nie chciałbym, żeby zmienili co do mnie stosunek.
-Czemu co chwilę się uśmiechasz?-
zapytał po chwili milczenia. Wychodzi na to, że przez kilka minut uśmiechałem
się jak głupi, och.
-Co? Tak po prostu. Lubię, jak się
do mnie przytulasz, Lou.- zachichotałem.
-Mhm. Chcesz jeszcze spaghetti?
Trochę zostało.- spojrzał na mnie i wskazał na talerz.
-Nie, dzięki. Odgrzeję sobie pizzę z
wczoraj.- musnąłem jego policzek.- Idziesz na dół ze mną, czy zostajesz w pokoju?
-Nie idź, Curly.- wyszeptał.-
Proszę. Jeszcze chwilka.
-Zróbmy tak. Pójdę odgrzeję sobie
pizzę i wrócę do ciebie, zgoda? I będę tutaj siedział tyle, ile zechcesz.
-Uch… niech będzie. Przyniesiesz mi
butelkę soku?
-Jasne. Zaraz będę.- musnąłem
delikatnie jego wargi i zszedłem z łóżka.
Ruszyłem na dół do kuchni. Mój
brzuch już ledwo wytrzymywał głód, więc jak najprędzej zacząłem przygotowywać
wczorajszą pizzę, którą zamówiliśmy z Louisem na kolację. Od tygodnia tak się
odżywaliśmy, a to dlatego, że odzwyczailiśmy się od gotowania dań. A to
wszystko przez trasę. Żyliśmy na fast-foodach ewentualnie na jedzeniu z hotelu.
Nie narzekaliśmy, ale cała piątka tęskniła za domowymi obiadkami. Jednak po
powrocie byliśmy na tyle przyzwyczajeni, że kolejne pudełka pizzy czy
chińszczyzny nie robiły problemu.
Po pięciu minutach położyłem trzy
kawałki pizzy na okrągły talerz i posmarowałem je sosem czosnkowym, chwyciłem z
lodówki butelkę soku i ruszyłem na górę.
-Wróciłem.- uśmiechnąłem się.
Spojrzałem na chłopaka, przez ten czas zdążył usnąć. Zachichotałem cicho, siadając
na poprzednim miejscu. Przykryłem go kocem i musnąłem jego policzek. Wziąłem
laptop z szafki nocnej i włączyłem go, delektując się hawajską pizzą.
-Wybacz, śpiąca królewno, ale musimy
się zbierać.- potrząsnąłem Louisa za ramiona.
-Curly.- mruknął, wciąż śpiąc.
-Nie Curluj mi tu.- zaśmiałem się.-
No już, Tommo. Trzeba się rozerwać.- położyłem się na jego plecach.- Zjesz coś
i jedziemy. Chłopaki będą za niecałą godzinę. No, Loueh.- westchnąłem, muskając
delikatnie jego szyję, chłopak zareagował śmiechem.
-To łaskocze.
-I ma łaskotać.- zaśmiałem się,
składając mokre pocałunku na jego ciele.- Jeśli nie wstaniesz w ciągu pięciu
sekund, będziesz miał malinki. Tutaj i tu, tutaj też.- wskazywałem kolejno
miejsca na jego szyi.
-To zejdź ze mnie, Styles.- syknął,
zrzucając mnie na podłogę.
-Och, dzięki, Tomlinson!- zaśmiałem
się, leżąc na drewnianym podłożu. Chłopak podał mi rękę i pomógł wstać.
Kiedy już opanowaliśmy swoje
śmiechy, weszłyśmy do naszej garderoby, gdzie znajdowały się wszystkie ubrania,
których nie braliśmy w trasę. Kiedyś Louisowi się nudziło i zaczął liczyć
wszystkie ciuchy, które się tutaj znajdowały. Wyszło na to, że razem mamy ponad
trzysta koszulek, ponad sto koszul, sto par butów, sto dwadzieścia par spodni.
To był dla mnie szok, bo nie spodziewałem się aż takiej ilości, ale co
poradzić?
-Gotowy?- zapytałem chłopaka, który
zawiązywał właśnie trampki. Był ubrany w białą koszulkę, beżowe rurki i białe conversy.
Nałożył na siebie to, w czym chodził najczęściej. Ja natomiast wybrałem siwą
bokserkę, czerwoną koszulę w kratę i czarne rurki, a na nogi czerwone,
pożyczone od Louisa, conversy.
-Gotowy.- skwitował.
-Teraz zejdziemy na dół, zjesz coś i
czekamy na chłopaków.- pokierowałem chłopaka, wychodząc z ogromnej garderoby.
-Nie jestem głodny, Curly.
-Nie pyskuj. Chociaż jogurt.-
westchnąłem, ciągnąc go w dół za nadgarstek.
-Dobrze, mamo.- jęknął, zwlekając się
po schodach.
Kiedy byliśmy już na dole, wyjąłem z
lodówki Danonka, którego uwielbia i podałem mu wraz z łyżką.
-Kupiłeś mi jagodowego!- ucieszył
się, zrywając zabezpieczenie.
-Takiego jak lubisz.- uśmiechnąłem
się.- Jedz, idę po dokumenty.- wyszedłem z kuchni, zostawiając go samego.
Podszedłem do szklanego stolika w salonie i spod półeczki wyciągnąłem portfel.
Wróciłem do chłopaka.
-Zjadłem.- wyszczerzył się,
pokazując pusty kubeczek.
-Grzeczny Tommo.- uśmiechnąłem się,
wyrzucając opakowanie do śmieci. Po niecałej minucie usłyszałem klakson, wyjrzałem
więc przez okno i spojrzałem na podjazd.- Chodź, chłopcy przyjechali.-
wybiegłem z kuchni, jednak jego głos mnie zatrzymał.
-Curly, poczekaj, nie idź beze
mnie.- jęknął. Westchnąłem cicho.
-Przepraszam.- chwyciłem jego dłoń i
splotłem nasze palce, jednak po chwili schowałem swoją rękę, przypominając
sobie słowa sprzed kilku miesięcy „zostawmy
nasze prywatne i osobiste sprawy pomiędzy tymi czterema ścianami.
***
Witam na moim pierwszym fan fictionem o Larrym. Mam nadzieję, że wam się spodoba i będziecie czytali i komentowali. Kocham was ♥
Bardzo fajnie się zapowiada. Piszesz ciekawie.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :)
@eowika19
Mmm Larry ^^ fajnie bo myslalam ze juz nikt nie pisze :( a tu prosze :D bardzo fajny rodzial :) ciekawie sie zapowiada czekam na next @TouchAndBelieve xx
OdpowiedzUsuńto jest na prawde dobre opowiadanie ! :) myślałam że od razu będą się ruchac a tu nie. Fajne na prawde fajne. Życzę weny kochana :) see you soon xd
OdpowiedzUsuńBardzo fajne opowiadanie! Ciekawie się zapowiada. Jest zabawne, a część z danonkiem mnie rozczuliła. Byłabym wdzięczna, gdybyś mogła powiadamiać mnie o nowych rozdzisłach na Twitterz'e. Zyczę weny i zapraszam na mojego bloga z opowiadaniem o Harry'm! / @ahmystyles_xx
OdpowiedzUsuńKurcze, przeczytałam z uśmiechem na ustach, ponieważ rzadko trafiam na interesujące opowiadanie o Larrym. Podoba mi się, naprawdę :) Dodatkowo cieszę się, że pobrałaś mój szablon. Życzę weny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
Majkel z Szablony1kierunkowe
Fajne! <3 Bardzo mi się podoba <3 rozwaliło mnie o tym brzuchu i płucach xd życzę weny i czekam na nowy rozdział <3
OdpowiedzUsuń// @ShipperMonte
Siemka ! :)
OdpowiedzUsuńZauważyłam twój spam na tt i weszłam ;) Czego totalnie nie żałuję :D
Bardzo mi się spodobało to opowiadanie <3
Fabuła zajebista :] *mam nadzieję, że takie wyrażenia nie będą ci przeszkadzać, taka jestem xd*
Brzucha zjada płuca, Tommo, wszyscy w domu zdrowi xD ?
Awwww Larry ^^ <3
Lecę na 2 rozdział :D xx
INFORMUJ MNIE. WIEM GDZIE MIESZKASZ, KOTKU.
@JuliaWota :D
Zapowiada się wspaniale, oni są tacy słodcy, może dlatego że to Larry ;D Teraz mam kolejne fanfiction do czytania, dzięki Tobie <3
OdpowiedzUsuń@luv_myidols
właśnie przeczytałam pierwszy rozdział. xx jest świetny, milusio się go czyta. zabieram się do czytania następnego. :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do siebie.
@Horan_Shawty z sayhimhello.blogspot.com