wtorek, 16 lipca 2013

Chapter first

         Właśnie nałożyłem na swój talerz z makaronem sos do spaghetti, kiedy usłyszałem mocne trzaśnięcie furtką, a krótką chwilę później drzwiami. Mieszkałem jedynie z Louisem, więc mogłem się domyśleć, że to on przyszedł. Najwidoczniej był hm… wkurwiony. Dwa lata i cztery miesiące naszej przyjaźni pozwoliły mi na to, by poznać chłopaka lepiej niż można przypuszczać. Chłopak często się denerwował, ale nie aż tak, by prawie urywać drzwi z nawiasów, więc musiało być to coś poważnego. Niech zgadnę… coś poszło nie tak z Hannah. Nic innego nie przychodziło mi do głowy, przed wyjściem mówił, że wychodzi do niej. No tak, nie widział się z nią kilka miesięcy przez naszą trasę. Pewnie, gdy miał wolne, przylatywał do Londynu, by się z nią spotkać, ale to nie mogli pozwolić sobie na wakacje czy coś, bo nasza najdłuższa przerwa trwała tydzień, więc kilka godzin samolotem, kilkudniowe spędzanie czasu i znowu odlot. Tak to mniej-więcej wyglądało. Skąd wiem? Louis wszystko mi mówi. Wie, że mi może powiedzieć wszystko, to co mi przekaże, zostaje pomiędzy nami, proste. Dobra, może przesadzam, nie mówi mi wszystkiego, co myśli i co czuje, ale to chyba normalne. Cóż, zdarzyło mu się raz powiedzieć po pijaku kilka, jak dla mnie, mało interesujących rzeczy. Na przykład to jak prawie doszło do ich, Louisa i Hanny, pierwszego razu. No powiedzcie mi, po co mi to wiedzieć? To są chyba te sprawy, które powinno się trzymać dla siebie, prawda?
            Usłyszałem kolejne trzaśnięcie drzwi, tym razem, jak mogę przypuszczać, do naszej sypialni. Tak, tak, Louis i ja śpimy w jednym pokoju, ba! W jednym łóżku. Żadnemu z nas to jednak nie przeszkadza, tak jest od początku naszej znajomości, przyzwyczailiśmy się do tego. W mediach jesteśmy znani jako Larry Stylinson. Nie wiem czemu, może dlatego, że zdaniem Louisa chyba za daleko to się posunęło. Uhm… zdaniem Louisa. Co ja sądzę na ten temat? Nie przeszkadza mi to ani trochę. Jednak Loueh ostatnio mi zdradził, że wolałby, gdyby nasze prywatne sprawy, czyli spanie ze sobą czy delikatne pocałunki, nie wybiegały poza ten dom. Zgodziłem się, bo nie chcę ranić mojego przyjaciela. Pocieszam się tym, że chociaż w domu pozwala mi spędzać ze sobą trochę czasu, który poświęcamy na mizianie się. To może się wydać dziwne, że Louis ma dziewczynę, a ja z nim zachowujemy się jak para. Jednak oboje jesteśmy tolerancyjni, żadne z nas nie wstydzi się okazywać uczuć pomiędzy nami. Mogę was zapewnić- Louis jest hetero… przynajmniej tak mówił. Tak czy owak, on wciąż lubi składać na mojej szyi delikatne pocałunki albo mnie rozbierać. To drugie to chyba jego hobby, ale nie przeszkadza mi to. Ja jestem bi. Oooch! Zdziwieni? Nie wydaję mi się. Tak, Louis wie o tym, że raczej czuję coś do niego, ale obiecałem mu, że będę zachowywał się tak jak przyjaciel. Chociaż szło mi coraz gorzej, naprawdę, starałem się. Louis też mi obiecał, że nie będzie drążył tematu i na tym się skończyło, uznaliśmy, że zostanie tak jak było przed moim wyznaniem.
            Chwyciłem z blatu stołu talerz, ruszyłem na górę. Miałem nadzieję, że zechce ze mną porozmawiać, a spaghetti… przyda się mu bardziej. Zawsze powtarzaliśmy, że jedzenie jest dobre na wszystko.
            -Lou?- zapytałem cicho, ale tak, by chłopak mnie usłyszał.
            -Zostaw mnie, Harry. Przepraszam, ale nie mam nastroju na rozmowy.
            -Nie musimy rozmawiać, mam spaghetti, pomyślałem, że zjesz.
            -Uhm. Dobrze, wejdź.
            Nacisnąłem klamkę i wszedłem do pokoju. Louis leżał na plecach i patrzył się w sufit. To nie było w jego stylu, musiało się coś stać poważnego, a ja dowiem się co.
            -Cześć, Boo Bear.- uśmiechnąłem się, siadając na brzegu łóżka.
            -Hej, Curly. Dzięki za spaghetti.- chłopak przejął talerz i zmienił pozycję na siedzącą. Machnąłem ręką i wstałem z łóżka.- Gdzie idziesz?- spytał, nawijając makaron na widelec.
            -Na dół, nie chciałeś rozmawiać, więc już wychodzę.
            -Och… a jeśli zmieniłem zdanie?- zatrzepotał rzęsami. Dopiero teraz zauważyłem, że płakał. Oczy miał czerwone od łez.
            -Jeśli tak się stało, zostanę. Po to jestem, Loueh.
            -Więc chodź tutaj.- niebieskooki poklepał miejsce obok, uśmiechając się. Wykonałem jego prośbę i usiadłem kilka milimetrów od niego, ocierając się o jego ramię.
            -Smacznego, Tommo.- uśmiechnąłem się. Chłopak odwzajemnił to uśmiechem. Spojrzałem na danie, które było już w połowie pochłonięte i… poczułem, jak burczy mi w brzuchu. Pomimo wielkiego zainteresowania daniem, Louis usłyszał dźwięk wydobywający się z mojego brzucha.
            -Curly? Słyszę, jak twój żołądek domaga się jedzenia. Czemu nie zrobiłeś sobie porcji spaghetti?
            -Uhm, zrobiłem, ale oddałem ją tobie.- zacząłem bawić się palcami. Wiedziałem, że Louis nie będzie zadowolony, nie lubił, a nawet nienawidził, gdy oddawałem mu swoje jedzenie.
            -Harry.- jęknął, odkładając talerz na bok.- Dobrze wiesz, że nienawidzę…
            -…Gdy oddaję ci swoją porcję.- wywróciłem oczami, słysząc to zdanie po raz tysięczny.- Ale naprawdę nie jestem głodny.
            -Wcale, tylko twój brzuch prawie zjada twoje płuca…- mruknął. Spojrzałem na niego i zmarszczyłem czoło.
            -Jak brzuch… i płuca… jeść… co?
            -Och, zapomnij.- pokręcił głową i usiadł po turecku, będąc skierowanym w mój profil.- A teraz grzecznie zjesz to, co zostało… owszem, zjadłem prawie wszystko, ale jeśli będziesz chciał, na kolacje zrobię ci…
            -Nie, nie zrobisz, bo nie ma już mięsa.- wyszczerzyłem się.
            -To zrobię naleśniki. Nieważne. Nakarmię cię, bo jak zwykle się ubrudzisz albo coś.- westchnął, nabierając pastę na widelec. Zachichotałem cicho, kiedy miałem już makaron w buzi.- Grzeczny chłopak.- wyszczerzył się.
            -Chcesz pogadać? Bo wiem, że dobra mina do złej gry, Tommo. Mnie nie oszukasz.- pokręciłem głową, kiedy przełknąłem porcję. Louis westchnął cicho, grzebiąc widelcem w makaronie.
            -Hannah mnie zdradziła.- mruknął.
            -Słucham?- wytrzeszczyłem oczy. Co jak co, ale zdrady po Hannie się nie spodziewałem. Chyba była ostatnią osobą, którą o nią bym posądził.- Hannah? Hannah Walker?
            -Tak, Harry! Hannah Walker!- syknął.- Moja była dziewczyna.
            -Ale jak?- westchnąłem. Chłopak wypuścił powietrze i spojrzał na mnie. Jego oczy wypełniły się łzami. Odstawił talerz na szafkę nocną i mocno się we mnie wtulił.- Och, Louis. Przepraszam, nie chciałem być wścibski.- wyszeptałem, zamykając go w mocnym uścisku. Pozwoliłem mu się wypłakać w moją kraciastą koszulę. Nie odzywałem się, tylko gładziłem jego plecy, wiedziałem, że to było to, czego teraz potrzebował. Po kilku minutach oderwał się ode mnie i wytarł policzki.
            -Przepraszam, masz teraz cały mokry rękaw.- wskazał na kawałek materiału. Był tak tym przejętym, jakby to był największa zbrodnia na świecie.
            -Przestań, Lou. Wyschnie.- westchnąłem.- To ja przepraszam, to twoja sprawa, ale myślałem, że...
            -… Że wygadanie mi pomoże. Masz rację, Harry, pomoże. Ale uwierz, te kilka lat związku mnie w tym momencie przytłaczają.- westchnął.
            -Rozumiem, powiesz, gdy będziesz gotowy. Nie naciskam na ciebie, Loueh.- uśmiechnął się delikatnie, składając na jego czole pocałunek.
            -Uwielbiam to, że rozumiemy się bez słów, Curly.- mruknął, przylegając do mojego prawego boku. Objął mnie w pasie, po czym zrobiłem to samo.- Obiecuję, że niedługo ci wszystko wytłumaczę, Harreh.- wyszeptał, bawiąc się guzikiem od mojej koszuli. Skinąłem głową, obserwując każdy jego ruch. W tym samym czasie poczułem wibracje w mojej kieszeni. Wyjąłem z niej mojego i Phone’a i odczytałem wiadomość, którą przed chwila dostałem.
Od: Nialler

23.11.2012 r. g. 15:39

Idę z chłopakami do klubu Devil. Idziecie z nami, moje gołąbeczki <3? x

            Uśmiechnąłem się sam do siebie i spojrzałem na chłopaka, który był zafascynowany moimi guzikami, ale oprócz tego, był też czymś zamyślony.
            -Masz ochotę iść z chłopakami do klubu?- zwróciłem się do Louisa, przerywając jego zajęcie. Uniósł głowę do góry i wzruszył ramionami.- Chodź, rozerwiesz się trochę, zapomnisz…- chłopak przerwał mi w połowie zdania.
            -Nie chcę o niej zapominać, Curly. Kochałem ją…
            -Boo Bear, rozluźnisz się, zgoda?- musnąłem jego gęste włosy, na co on wtulił się w moje ciało jeszcze bardziej
            -Och, zgoda. Jeśli ci zależy… pójdziemy.- mruknął cicho.- Ładnie pachniesz.- dorzucił po chwili.
            - Dzięki. To twoje perfumy.- zachichotałem, wystukując krótką wiadomość o treści „O której i gdzie?”. Nie czekałem długo na odpowiedź.

Od: Nialler

23.11.201 r. g. 15:44

O 19 przyjedziemy po was <3.

            Ponownie zachichotałem. Nialler chyba był największym Larry Shipper, jakiego znałem. To on jako pierwszy zorientował się, że pomiędzy nami nie ma jedynie przyjaźni. Przynajmniej on tak sądził. Powiedziałem mu o wszystkim, że jestem bi, a Lou hetero. Zrozumiał, ale wciąż miał nadzieję, że zejdziemy się i będziemy szczęśliwą parą gejów. Reszta zespołu też wiedziała o mojej „naturze”, ale traktowali mnie, jakbym i tego nie powiedział. Może to i dobrze? Nie chciałbym, żeby zmienili co do mnie stosunek.
            -Czemu co chwilę się uśmiechasz?- zapytał po chwili milczenia. Wychodzi na to, że przez kilka minut uśmiechałem się jak głupi, och.
            -Co? Tak po prostu. Lubię, jak się do mnie przytulasz, Lou.- zachichotałem.
            -Mhm. Chcesz jeszcze spaghetti? Trochę zostało.- spojrzał na mnie i wskazał na talerz.
            -Nie, dzięki. Odgrzeję sobie pizzę z wczoraj.- musnąłem jego policzek.- Idziesz na dół ze mną, czy zostajesz w pokoju?
            -Nie idź, Curly.- wyszeptał.- Proszę. Jeszcze chwilka.
            -Zróbmy tak. Pójdę odgrzeję sobie pizzę i wrócę do ciebie, zgoda? I będę tutaj siedział tyle, ile zechcesz.
            -Uch… niech będzie. Przyniesiesz mi butelkę soku?
            -Jasne. Zaraz będę.- musnąłem delikatnie jego wargi i zszedłem z łóżka.
            Ruszyłem na dół do kuchni. Mój brzuch już ledwo wytrzymywał głód, więc jak najprędzej zacząłem przygotowywać wczorajszą pizzę, którą zamówiliśmy z Louisem na kolację. Od tygodnia tak się odżywaliśmy, a to dlatego, że odzwyczailiśmy się od gotowania dań. A to wszystko przez trasę. Żyliśmy na fast-foodach ewentualnie na jedzeniu z hotelu. Nie narzekaliśmy, ale cała piątka tęskniła za domowymi obiadkami. Jednak po powrocie byliśmy na tyle przyzwyczajeni, że kolejne pudełka pizzy czy chińszczyzny nie robiły problemu.
            Po pięciu minutach położyłem trzy kawałki pizzy na okrągły talerz i posmarowałem je sosem czosnkowym, chwyciłem z lodówki butelkę soku i ruszyłem na górę.
            -Wróciłem.- uśmiechnąłem się. Spojrzałem na chłopaka, przez ten czas zdążył usnąć. Zachichotałem cicho, siadając na poprzednim miejscu. Przykryłem go kocem i musnąłem jego policzek. Wziąłem laptop z szafki nocnej i włączyłem go, delektując się hawajską pizzą.

            -Wybacz, śpiąca królewno, ale musimy się zbierać.- potrząsnąłem Louisa za ramiona.
            -Curly.- mruknął, wciąż śpiąc.
            -Nie Curluj mi tu.- zaśmiałem się.- No już, Tommo. Trzeba się rozerwać.- położyłem się na jego plecach.- Zjesz coś i jedziemy. Chłopaki będą za niecałą godzinę. No, Loueh.- westchnąłem, muskając delikatnie jego szyję, chłopak zareagował śmiechem.
            -To łaskocze.
            -I ma łaskotać.- zaśmiałem się, składając mokre pocałunku na jego ciele.- Jeśli nie wstaniesz w ciągu pięciu sekund, będziesz miał malinki. Tutaj i tu, tutaj też.- wskazywałem kolejno miejsca na jego szyi.
            -To zejdź ze mnie, Styles.- syknął, zrzucając mnie na podłogę.
            -Och, dzięki, Tomlinson!- zaśmiałem się, leżąc na drewnianym podłożu. Chłopak podał mi rękę i pomógł wstać.
            Kiedy już opanowaliśmy swoje śmiechy, weszłyśmy do naszej garderoby, gdzie znajdowały się wszystkie ubrania, których nie braliśmy w trasę. Kiedyś Louisowi się nudziło i zaczął liczyć wszystkie ciuchy, które się tutaj znajdowały. Wyszło na to, że razem mamy ponad trzysta koszulek, ponad sto koszul, sto par butów, sto dwadzieścia par spodni. To był dla mnie szok, bo nie spodziewałem się aż takiej ilości, ale co poradzić?
            -Gotowy?- zapytałem chłopaka, który zawiązywał właśnie trampki. Był ubrany w białą koszulkę, beżowe rurki i białe conversy. Nałożył na siebie to, w czym chodził najczęściej. Ja natomiast wybrałem siwą bokserkę, czerwoną koszulę w kratę i czarne rurki, a na nogi czerwone, pożyczone od Louisa, conversy.
            -Gotowy.- skwitował.
            -Teraz zejdziemy na dół, zjesz coś i czekamy na chłopaków.- pokierowałem chłopaka, wychodząc z ogromnej garderoby.
            -Nie jestem głodny, Curly.
            -Nie pyskuj. Chociaż jogurt.- westchnąłem, ciągnąc go w dół za nadgarstek.
            -Dobrze, mamo.- jęknął, zwlekając się  po schodach.
            Kiedy byliśmy już na dole, wyjąłem z lodówki Danonka, którego uwielbia i podałem mu wraz z łyżką.
            -Kupiłeś mi jagodowego!- ucieszył się, zrywając zabezpieczenie.
            -Takiego jak lubisz.- uśmiechnąłem się.- Jedz, idę po dokumenty.- wyszedłem z kuchni, zostawiając go samego. Podszedłem do szklanego stolika w salonie i spod półeczki wyciągnąłem portfel. Wróciłem do chłopaka.
            -Zjadłem.- wyszczerzył się, pokazując pusty kubeczek.
            -Grzeczny Tommo.- uśmiechnąłem się, wyrzucając opakowanie do śmieci. Po niecałej minucie usłyszałem klakson, wyjrzałem więc przez okno i spojrzałem na podjazd.- Chodź, chłopcy przyjechali.- wybiegłem z kuchni, jednak jego głos mnie zatrzymał.
            -Curly, poczekaj, nie idź beze mnie.- jęknął. Westchnąłem cicho.
            -Przepraszam.- chwyciłem jego dłoń i splotłem nasze palce, jednak po chwili schowałem swoją rękę, przypominając sobie słowa sprzed kilku miesięcy „zostawmy nasze prywatne i osobiste sprawy pomiędzy tymi czterema ścianami.

***
Witam na moim pierwszym fan fictionem o Larrym. Mam nadzieję, że wam się spodoba i będziecie czytali i komentowali. Kocham was ♥

9 komentarzy:

  1. Bardzo fajnie się zapowiada. Piszesz ciekawie.
    Czekam na kolejny rozdział :)


    @eowika19

    OdpowiedzUsuń
  2. Mmm Larry ^^ fajnie bo myslalam ze juz nikt nie pisze :( a tu prosze :D bardzo fajny rodzial :) ciekawie sie zapowiada czekam na next @TouchAndBelieve xx

    OdpowiedzUsuń
  3. to jest na prawde dobre opowiadanie ! :) myślałam że od razu będą się ruchac a tu nie. Fajne na prawde fajne. Życzę weny kochana :) see you soon xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajne opowiadanie! Ciekawie się zapowiada. Jest zabawne, a część z danonkiem mnie rozczuliła. Byłabym wdzięczna, gdybyś mogła powiadamiać mnie o nowych rozdzisłach na Twitterz'e. Zyczę weny i zapraszam na mojego bloga z opowiadaniem o Harry'm! / @ahmystyles_xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze, przeczytałam z uśmiechem na ustach, ponieważ rzadko trafiam na interesujące opowiadanie o Larrym. Podoba mi się, naprawdę :) Dodatkowo cieszę się, że pobrałaś mój szablon. Życzę weny :)
    Pozdrawiam !
    Majkel z Szablony1kierunkowe

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne! <3 Bardzo mi się podoba <3 rozwaliło mnie o tym brzuchu i płucach xd życzę weny i czekam na nowy rozdział <3

    // @ShipperMonte

    OdpowiedzUsuń
  7. Siemka ! :)
    Zauważyłam twój spam na tt i weszłam ;) Czego totalnie nie żałuję :D
    Bardzo mi się spodobało to opowiadanie <3
    Fabuła zajebista :] *mam nadzieję, że takie wyrażenia nie będą ci przeszkadzać, taka jestem xd*
    Brzucha zjada płuca, Tommo, wszyscy w domu zdrowi xD ?
    Awwww Larry ^^ <3
    Lecę na 2 rozdział :D xx
    INFORMUJ MNIE. WIEM GDZIE MIESZKASZ, KOTKU.
    @JuliaWota :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapowiada się wspaniale, oni są tacy słodcy, może dlatego że to Larry ;D Teraz mam kolejne fanfiction do czytania, dzięki Tobie <3

    @luv_myidols

    OdpowiedzUsuń
  9. właśnie przeczytałam pierwszy rozdział. xx jest świetny, milusio się go czyta. zabieram się do czytania następnego. :)
    pozdrawiam i zapraszam do siebie.


    @Horan_Shawty z sayhimhello.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń